Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

poniedziałek, 14 stycznia 2019

[126] Didn't know how but I always had a feeling ~ Miachar


                Nie wyglądało to za dobrze. To, co miało być wspaniałym biurem, dla mnie wyglądało jak zwykła klitka z umeblowaniem jak na posterunku w małej miejscowości w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, a nie jak pokój przystosowany do prowadzenia jakiejkolwiek działalności. Skrzywiłam się, patrząc w stronę okna i widząc, jak liczne pyłki drobnego kurzu wirują w powietrzu, drażniąc mój nos. Musiałam unieść rękę i przytrzymać płatki nozdrzy, by nagle nie kichnąć, choć i tak zatrzymane kichnięcie wstrząsnęło moim ciałem.

                Na zdrowie! – odezwał się uśmiechnięty dziadek i postawił obok starej szafy jeden z trzech kartonów, w nich trzymał swoje rzeczy, które pragnął używać w swojej nowej pracy. Nie podobało mi się, że jest tak radosny. – I jak, Gabe? Podoba ci się?
                Popatrzyłam wokół siebie, nie mogłam powstrzymać się przed zmarszczeniem czoła.
               
No nie wiem – odezwałam się. – Wygląda to raczej jak gabinet dyrektora zapomnianego przez wszystkich domu dziennej opieki niż na biuro firmy pomagajacej na jeden dzień zamienić się w kogoś innego.
                Wszyscy w rodzinie, znajomi i przyjaciele wiedzieli, że jestem w gruncie rzeczy grzeczną i kulturalną osobą, ale czasami bywam nazbyt szczera, a przez to sarkastyczna i wredna, potrafili mi to wybaczać, jednak to dziadek był mistrzem w przyjmowaniu mnie taką, jaką jestem.
                Staruszek zachichotał i zatrzymał się tuż obok mnie. W przeciwieństwie do mojej na jego twarzy malował się prawie że zachwyt. Naprawdę mógł czuć się tu dobrze nawet teraz, kiedy dopiero zaczęliśmy przygotowywać to miejsce do pracy.
               
Jest dobrze oznajmił. Jest dobrze.
                Niech mu będzie. Moim zdaniem dobrze to tu mogło być dopiero, kiedy wszystko zostanie wypakowane i poustawiane w odpowiednich miejscach, by nie straszyło potencjalnych klientów już od wejścia. O ile ten plastik, a właściwie figurki wykonane z tego materiału, kiedykolwiek przestaną wyglądać przerażająco  i nie będą przypominać małych lalek z najgorszych koszmarów.
                Myślisz, że wystarczy ci taka ilość rekwizytów? – Uniosłam do światła zakurzony, ciemnozielony szal boa. – Nie do każdej przemiany takie ciuszki będą pasować – zauważyłam.
               
I nie muszą odpowiedział krewny. Niektórzy ludzie nie potrzebują rekwizytów, by na jeden dzień stać się kimś innym. Czasami wystarczy zmiana uczesania lub garderoby, by porzucić swoje dotychczasowe ja.
                Może powinnam w to uwierzyć, w końcu dziadek chodził po tym świecie o kilkadziesiąt lat dłużej niż ja, to jednak nie do końca mnie przekonywało, wolałam pozostać sceptyczna. Ale przy tym i pomocna, bo wiedziałam, że beze mnie staruszek może się jedynie bardziej zmęczyć, a przy jego stanie zdrowia większy wysiłek fizyczny
nawet dźwiganie kartonów mógł się skończyć poważniejszą kontuzją.
               
Myślisz, że będziesz miał klientów? Jakieś małe ogłoszenie o otwarciu biura Twój własny dzień pojawiło się ostatnio w lokalnej gazecie, nie sądziłam jednak, by trafiło od razu do umysłów ludzi, którzy chcieliby zmiany choćby na dobę, tylko nie mieli w swoim otoczeniu kogoś, kto by ową przemianę zapewnił. Czy może raczej będziesz usychał tutaj razem z paprotką babci?
                Nastawiona odrobinę mniej sceptycznie ode mnie żona dziadka, nie będąca związaną ze mną krwią krewną, podarowała mu wiecheć jako prezent na nową drogę, nie zamierzała brać jednak szopki w tym wydarzeniu. Właściwie tylko ja tu dzisiaj byłam z członków rodziny, by jak ta delegacja spełniać powinności.
                To dziadkowi nie przeszkadzała, a by odpowiedzieć na moje pytanie, spojrzał na mnie uważnie i uśmiechnął się nieco łagodniej.
               
Oczywiście, że będę miał. Puścił mi oczko, jakby znowu był młodzieńcem, a nie dobrym kumplem Śmierci, która być może czaiła się w którymś z kątów w pokoju.   Mogę pomóc na przykład tobie w krótkim i niewielkim spełnieniu twojego marzenia, Gabe. Co ty na to, moja kochana wnuczko?
                Gabe. Nie Gabrielle, jak mi nadano po narodzinach, bo sądzono, że będę pięknością godną tego imienia, a Gabe, bo to Gabe'em czułam się przez większą część życia, choć przy tym myślałam o sobie jako o niej i używałam form odpowiednich dla nastolatek, nie ich kolegów.
                Nie wiedziałam jak, ale zawsze miałam to uczucie, że nie pasuję do ciała, w którym tkwię, a z licznego grona rodziny jedynie ojciec mojej matki, dawny lalkarz, potrafił to zrozumieć i nadal widział we mnie człowieka.
               
Myślisz, że to takie łatwe?
                Staruszek uśmiechnął się promiennie.
               
Gdybym myślał inaczej, w ogóle nie brałbym się za ten biznes, złotko.
                Westchnęłam pod nosem i wzięłam się za dalsze rozpakowanie kartonu.
               
Niby jak miałabym zacząć swoją przemianę?
                Staruszek pokonał kilka kroków i stanął przede mną.
               
Może zaczniesz od ściągnięcia tej peruki? Szczerze mówiąc, nigdy mi się ona nie podobała, ta fryzura niszczy ci aparycję.
                Nie musiałam tego widzieć, wystarczyło czuć, jak dziadek pozbywa się jasnych spinek i uwalnia moją głowę od zbędnego balastu. Przygładził dłonią moje krótkie, jasne włosy i uśmiechnął się do mnie szeroko.
               
Od razu lepiej. To moje Gabe, ukochana wnuczka. A jeśli chodzi o firmę...
                Patrzyłam, jak wyciąga z kartonu stare lusterko, bym mogła się w nim przejrzeć i zobaczyć kogoś innego, kto na pewno jest mną. Po raz pierwszy od dawna ktoś pozwolił mi ujrzeć moimi oczami prawdziwą mnie.

                Nikt nie będzie przegranym w mojej misji oświadczył dziadek z mocą, a ja mogłam przysiąc, że światło za jego plecami sprawia, że dziadek wyglądał, jakby obleczony w anielską aureolę. I uwierz mi, Gabe. – Jego uśmiech był lekiem dla świata, choć ten mógł tego jeszcze nie dostrzegać w takim samym stopniu jak ja. – Stając się częścią tej misji, będziesz świecić niczym najjaśniejsza gwiazda. Zobaczysz.
                Uśmiechnęłam się do niego. Magia jego planu już zaczęła na mnie działać, teraz trzeba było zrobić wszystko, by i inni mogli jej doświadczyć. I ja zamierzałam jej w tym pomóc.


3 komentarze:

  1. Dlaczego to się tak wrednie kończy? Składam reklamacje! Życzę sobie wiedzieć, co tu się dalej zadziało! Podoba mi się spokój tego tekstu, przed chwilą czytałam bardzo dynamiczny tekst Wilczej, teraz złapałam oddech. Ale nie ziewałam :) Przyjemnie skonstruowany tekst, ale nie mogę, cholera, przeboleć tej końcówki. Chyba pisany na szybko, bo przydałoby mu się parę szlifów. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli czekaj... Ta Gabe to chciała być zawsze facetem? Ciekawie wpleciony wątek! No i fajny dziadek, też bym takiego chciała mieć! Powiedziałabym, że tekst krótki, bo krótki, ale mnie on w pełni satysfakcjonuje! Jest w nim zamysł i są w nim pełnokrwiste postacie. Propsuję!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wybacz spoznienie. Dzieje sie zbyt duzo zbut nie fajnych rzeczy i calkowicie nie mialam glowy go niczego. Wlasnie sie obudzilam ze snu (nieprzespane noce), w ktorym Majima robil kolorowe pierniki... Oo Ale jest chwila wytchnienia i nbadrabiam zaleglosci.
    Wyrażenie, że nie zamierza się wziąć szopki to chyba coś Ci się pomieszało, bo to udziału w szopce zazwyczaj nie chce się brać. To mi nie dawało spokoju.
    Ciekawy pomysl, choc wrecz o termin'zabieg' prosi sie tutaj postac Gabe'a/Gabrieli. Bardzo niekonwencjonalnie.No i ciekawi mnie, czy dziadek faktycznie posiada jakies nadnaturalne zdolnosci, bo za takiego uchodzi w moich oczach. No i chetnie przyjrzalabym sie dzialanosci firmy, yhym.

    OdpowiedzUsuń