Nigdy nie sądziłem, że korytarze staną się moją zmorą, moim małym
koszmarem, a poruszanie się nimi będzie dla mnie codzienną udręką. Nie
sądziłem, iż idąc nimi wśród pozostałych uczniów, będę się czuł tak bardzo
odsłonięty, na widoku. Przecież gwarantowano mi, że nikt nie będzie zwracał na
mnie uwagi, bo przecież jestem człowiekiem, wyglądam jak inni ludzie, a moja
nadprzyrodzona zdolność mnie czyni mnie kimś wybitnie wyjątkowym. Byłem jak
inni, a mimo to A każdym razem, gdy tylko zjawiłem się na korytarzu, czułem na
sobie spojrzenia mijanych studentów. Mimo tego, co mi powiedziano, ci chciano
mi zapewnić, rzucałem się w oczy.
Dlaczego? Bo tylko ja zjawiłem się w tej szkole, nie ujawniając,
czym tak naprawdę jestem. A taka tajemnica nie miała racji bytu w tym miejscu.
Dlatego cały czas byłem na cenzurowanym.
I dlatego też nabawiłem się fobii na punkcie korytarzy. A
mówiono, że w tej szkole dla istot nadprzyrodzonych nic mi nie grozi.
Takie myśli kołatały mi się po głowie, kiedy niczym sprinter
przemierzałem korytarz w podziemiu, byle tylko znaleźć się nam najszybciej na
stołówce, gdzie pytające spojrzenia będą paliły mnie w plecy. Byłem tuż przed
drzwiami do przybytku hałasu i jedzenia, gdy zatrzymałem się raptownie, bo
kątem oka kogoś zobaczyłem, a wrodzona ciekawość nakazała mi przekonać się, kto
to taki.
Przyglądałem się tej osobie przez parę sekund, nim jej
ciemnozielone włosy, blada cera, gibka kibić i złośliwy uśmiech wykwitający na
jasnoróżowych ustach połączyłem z imieniem. Nika. Zmiennokształtna, ale
dziwaczna, bo jej zmiany dotyczyły roślin, botaniki – stąd pewnie jej imię – a
nie zmian w zwierzęta.
Nie zauważyła mnie, zajęta łączeniem długopisu i taśmy klejącej.
Wyglądało to jak prowizoryczna operacja, ale ważniejsze było, że ten zabieg
działał – oderwana górna część przedmiotu połączyła się z resztą. Na twarzy
dziewczyny odmalowało się zadowolenie.
– Ha! – wykrzyknęła, unosząc dłoń z długopisem w geście triumfu.
Wtedy mnie dostrzegła i ani trochę nie zawstydziła się tym, że ją przyłapałem. –
O, cześć, Panie Chodząca Zagadka! – Uśmiechnęła się, a mnie się wydawało, że
mam do czynienia z drzewem. – Co słychać?
– Cześć, wszystko w porządku – odparłem, nie odrywając wzroku od
jej dloni. – Co robisz?
Długopis stanowił już całość, mimo to Nika nie wypuszczała go z
palców.
– To? Jakiś debil mnie nim rzucił, jak siedziałam podczas przerwy
na gałęzi tego buka z tyłu szkoły i obserwowałam przejeżdżające samochody. Idiota
uderzył nie tylko we mnie, ale też w parę liści i zniszczył ten długopis. A
przecież on jeszcze może być użyteczny! – Oburzenie malujące się na jej twarzy
sprawiło, że policzki dziewczyny przybrały kolor czerwonej piwonii. Szybko
jednak wróciła do siebie i znowu była blada. – A co ty tu robisz, Lanny?
Zazwyczaj nie czaisz się przed stołówką, tylko wbiegasz do niej, porywasz
jakieś jedzenie i uciekasz z nim do toalety.
Musiałem przyznać, iż koleżanka wie naprawdę wiele o moim szkolnym
życiu. Pewnie uważnie mnie obserwowała, skoro wiedziała, jakie rutynowe kroki
podejmowałem każdego dnia w tym więzieniu.
Westchnąłem.
– Nic takiego, po prostu... Znowu tu czekam.
Koleżanka przekrzywia lekko głowę i spojrzała na mnie uważnie.
– Na co takiego czekasz?
– Na te spojrzenia, którymi inni mnie obdarzają – odpowiedziałem i
wzruszyłem ramionami. – W końcu to stanowi moją szkolną rutynę.
Nika uśmiechnęła się uprzejmie.
– Rozumiem. Ale wiesz, że sam zesłałeś na siebie ten los? –
Schowała zoperowany długopis do kieszeni ciemnozielonej bluzy. – W każdym razie
miło cię było spotkać. – Znowu się uśmiechnęła i odwróciła na pięcie, by
odejść, gdy raptownie o czymś sobie przypomniała, bo znowu na mnie spojrzała. –
A, jeszcze jedno, Lanny. – W jej oczach pojawił się tajemniczy błysk. – Pilnuj
swojego cienia. On nie zawsze znika wraz ze swoim właścicielem.
Po wygłoszeniu tej rady uśmiechnęła się ostatni raz i odeszła.
Patrzyłem za nią, a świadomość, że właśnie pierwszą osobą w szkole poznała mój
sekret, uderzała we mnie, prawie zwalając z nóg.
Nie mogłem powiedzieć z pewnością, że Nika nie rozgłośni na prawo
i lewo tego, czego się dowiedziała, wiedziałem jednak jedno – skoro ona poznała
prawdę, zrobią to i inni. A kto wie, jak zechcą to wykorzystać?
Chyba pora szykować się na obronę.
Na poczatku tekstu "pozjadales" troszkę literki. Podoba mi sie imię powiazane z cecha zmiennoksztaltnosci bohaterki. Lanny musi popracować nad dyrekcją😜
OdpowiedzUsuń