„Taksówkarz”
Percy Jackson anyone? Albo inna twórczość pana Ricka?
Ktoś coś? Tak, lubię Riordana, a ten temat aż się prosił. Chociaż zastanawiałam
się czy nie napisać tutaj czegoś z pewnej mojej własnej historii, ale uznałam,
że ma ona jeszcze zbyt wiele luk. Ale chyba udało mi się tu połączyć oba
tematy.
Dawni bogowie byli najgorszymi autostopowiczami.
Najgorszymi. Czy to w ludzkiej postaci i bez swoich mocy, czy w obcisłym,
lateksowym kombinezonie w panterkę.
Charlie miał ochotę wyskoczyć przez okno własnego
samochodu, jak tylko wpadła mu przed maskę dwójka dzieciaków, z łukiem i
sztyletami w kształcie sierpów w rękach, pobrudzona krwią i goniona przez
potwory, które wyglądały jak… tak, jak blemmejowie. I z całą pewnością nie
mieli miłych zamiarów, skoro krzyczeli „przepraszam, ale czy możesz dać się
zabić?!”. Charlie miał z nimi styczność tylko raz, ale ten raz wystarczył, żeby
miał wszystkich uprzejmości po dziurki w nosie chyba do samego końca świata.
Dlatego z czystej złośliwości, a przynajmniej tak sobie to wtedy i długo potem
tłumaczył, zatrąbił na dwójkę herosów i zawołał:
– Wskakujcie! Zanim brzuchotwarze zabiją was
uprzejmością!
Dziewczynka, która była ubrana dosłownie jak
sygnalizacja świetlna, nie czekała na drugie zaproszenie, ani na biegnące w ich
stronę potwory. Złapała wyższego od niej i na pewno starszego chłopak za rękę i
pociągnęła w kierunku samochodu. Kiedy pakowali się na tylne siedzenia,
blemmejowie znajdowali się już na ulicy. Charlie zatrąbił ponownie i w
odpowiedzi usłyszał głośne „przepraszam” ze strony potworów, które odruchowo
zeszły z jezdni. Ten moment wystarczył by wcisnąć gaz i minąć pędem ogłupiałe,
nadmiernie uprzejme stwory.
Kilkanaście metrów i wiele wyrównujących oddechów
później, nieznajomy chłopak odezwał się, ścierając z czoła pot. I chyba krew.
– Dziękujemy za pomoc. Nie wiedziałem, że jakiś heros
jest w pobliżu.
– I jest na tyle uczynny – wtrąciła się dziewczynka,
za co towarzysz trącił ją łokciem.
– Jestem Apollo, a to moja towarzyszka, Meg –
powiedział chłopak, a Charliego zmroziło na chwilę. Przyjrzał się w lusterku
wizerunkom dwójki herosów, którym uratował skórę i jakoś nie mógł uwierzyć, że
ten głupkowato wyglądający chłopak z nadmiernym trądzikiem i szopą kręconych
włosów na głowie, miałby być Apollem. Żaden szanujący się bóg nie pozwoliłby
sobie na przyjęcie takiej postaci. To znaczy, jeśli miał wybór.
– Niech cię nie zmyli mój wygląd – zaczął ponownie
Apollo, machając cherlawym ramieniem. – To tylko chwilowa ludzka powłoka. Jak
tylko… uporządkuję parę spraw, zostaniesz wynagrodzony.
I wtedy Charlie zrozumiał. Był dzieckiem Hekate,
bogini magii. I nie bez powodu wciąż żył poza obozem, nie wykrywalny przez
satyrów, szukających młodych herosów, których trzeba odeskortować do obozu
herosów, ani przez potwory czające się na życie każdego herosa.
Nie trzeba było geniusza, by stwierdzić, że jest
uzdolniony w magii. Szczegolnie ukrywającej. Stąd wiedział. Poczuł to, zupełnie
jakby samo do niego przyszło z wdychanym przez niego powietrzem. Czuł boskość,
ale nie czuł boskiej mocy.
– Straciłeś moc, prawda? – Było to pytanie retoryczne,
ale i tak padła odpowiedź. Tylko, że nie z ust Apolla, a jego towarzyszki.
– No raczej. – Dziewczynka poprawiła swoje dziwne
okulary i, najwyraźniej uznając to za koniec konwersacji, obróciła się i
dosłownie przykleiła do szyby samochodu.
– Skąd wiesz? – zapytał wciąż zaskoczony Apollo.
Charlie wahał się czy powinien wyjawić prawdę bogowi,
ale jakoś wolał nie być celem strzały zarazy, którą ów bóg mógłby wypuścić w
jego kierunku, kiedy już odzyska moc.
– Jestem dzieckiem Hekate. Mam nosa do takich spraw.
– A, to dlatego bez problemu prowadzisz samochód,
chociaż wyglądasz jak dzieciak – rzuciła od niechcenia Meg, nie odrywając
jednak wzroku od świata za szybą.
– Zwykłym śmiertelnikom idzie wmówić wszystko przy
odrobinie sztuczek. Nie trzeba być do tego geniuszem. – Charlie postanowił nie
dać po sobie poznać, że usłyszenie takich słów od dziecka, które jest jeszcze
młodsze od niego, naprawdę go zdenerwowało. Było to jednak widoczne w ostrym
skręcie, którego nie potrafił sobie darować. – Nawet to, że nastolatek jest
czterdziestoczteroletnim pracownikiem sklepu.
– W rzeczy samej. – Apollo pokiwał głową. – A teraz
zawieź nas na piątą…
Nie dane mu było dokończyć, bo tym razem przed
samochód wpadła kobieta w panterkowatym lateksie o śniadej skórze. Tylko
najwyraźniej ona zrobiła to jak najbardziej umyślnie, bo jak tylko samochód
wyhamował tuż przed nią, oparła dłonie o maskę i uśmiechnęła się szeroko,
mrużąc przy tym swoje dziwnie żółte oczy, których spojrzenie wywołało w
kierowcy ciarki.
– No! – zawołała. – Dzięki za ofertę podwózki!
I wpakowała się na przednie siedzenia pasażera, nim
ktokolwiek zdążył powiedzieć „to nie taksówka”. Tym razem jednak Charlie od
razu poczuł, że kobieta była boginią. Nie wiedział jaką i było w niej coś
dziwnie obcego, nawet jak na boską istotę.
I w ten oto sposób, Charlie znalazł się w jednym
samochodzie z dwójką bogów, herosem udającym światła na skrzyżowaniu oraz
napiętą atmosferą. I niestety był kierowcą tej trójki.
A, no i nie zapominajmy o bandzie ludzi w luźnych
strojach z nożami i laskami w rękach, biegnących w ich kierunku. Charlie
niewiele myśląc wcisnął gaz i ruszył z piskiem opon.
– Czy powinienem zapytać, czy gonią cię bo jesteś
złodziejką, porywaczką lub, sądząc po sztyletach przy pasie, zabójczynią? –
zapytał Charlie, starając się zachować spokój.
– Raczej ochroniarzem, ale myślę, że mogli mnie wziąć
za złodziejkę. – Kobieta zaśmiała się głośno. – A teraz jedź na Brooklyn.
– Hola! My byliśmy pierwsi! – zawołała Meg, odrywając
się od szyby samochodu i wbijając ostre spojrzenie w ciemnowłosą panią
ochroniarz. Chociaż te okulary raczej nadawały temu komizmu niż ostrości.
– Sorki, dzieciarnia, ale trochę mi się spieszy –
odparła kobieta, unosząc jedynie brwi.
– A ja chcę sałatkę. I trójkolorowy dip pani Jackson –
stwierdziła Meg. Apollo wywrócił oczami, najwyraźniej uznając, że nie ma siły
mieszać się do tej konwersacji. Która dla Charliego miała tyle sensu co nic. A
przynajmniej część Meg.
I oczywiście wszystkie spojrzenia wylądowały na nim.
Westchnął w duchu, mając wrażenie, że czuje w samochodzie kota i zastanawiając
się, czy jakieś mocniejsze zaklęcie usypiające będzie wystarczająco skuteczne
przeciwko dziwnej, obcej bogini, bo to ona w danej chwili stanowiła dla niego
największy wyzwanie. Ostatecznie jednak wybrał inną opcję.
– Muszę rozczarować całą trójkę, ale to nie taksówka.
Podrzucę was tyle, ile mi po drodze. Szczególnie, że kończy mi się benzyna.
Potem pluł sobie w brodę, że wysadził ich parę ulic
dalej, bez poproszenia o zachowanie jego udziału w tajemnicy. I nie wiedząc, co
mogą mu zgotować w przyszłości, za ograniczone chęci pomocy.
Hej.
OdpowiedzUsuńZ herosami i bogami to do czynienia miałam przy filmie z Permanentny oraz przy czytaniu ff, ale nawet gdybym nie miała żadnej styczności, raczej zdołałabym zrozumieć, o czym jest ten tekst.
Zgrabnie wlecione słowa-klucze, temat rozpoczął akcję, wszystko opisane, z dozą dynamizmu jak w kinie akcji, z nietuzinkowymi postaciami i goniącymi ich stworkami. Podoba mi się ten klimat.
Pozdrawiam.
Nie znam uniwersum, więc mało co z tego rozumiem. Trochę chaotyczne, ale całkiem zgrabnie napisane. No i przede wszystkim dynamiczne, więc jest dobrze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zabawne i pełne akcji opowiadanie. Lubie motyw bogów i samego Percy Jackson, wszystkie części:) dobry test, fajnie się czytało:)
OdpowiedzUsuńCoś tam z percyego obczajałam, ale niestety srednio mi przypadl do gustu :( sama nie wiem czemu, bo ja kochać fantasy i wszystko w klimatach harry potter, ale... moze dlatego, ze patrzylam z dubbingiem? w tv. i chyba moj mozg sklasyfikowal to jako bajke (tez nie zebym nie lubila... *zamyka liste ulubionych anime*) w kazdym razie, srednio nam z percym po drodze, przez to nie kojarze ani charliego, ani inych postaci ani pitworow, choc te uprzejme to swietny motyw ;D troszke za czesto mi padalo slowko 'doslownie', po za tym bardzo przyjemny fragment czegos, co mogloby byc wyrwane z wiekszej calosci, bo potencjal historia ma. zwlaszcza ta tajemniczna bogini-ochroniach musze powiedziec, ze mnie zaintrygowala. i fajnie ze charlie sie nie dal wykkorzystac xd ma chlopak jaja xd chociaz konsekwencji mu nie zazdroszcze ;D
OdpowiedzUsuńCharlie to akurat postać wymyślona przeze mnie na potrzeby tekstu. Ppotwory pojawiły się raczej w innej serii Pana Ricka, tak samo Meg - Apollo i Boskie próby i sam Percy też się tam nawet pojawia. A bogini-ochroniarz z kolei z innej serii, opowiadającej bardziej o egipskich bogach. Wszystkie serie są ze sobą poniekąd powiązane już nawet przez autora, więc uznałam, że fajnie byłoby to jakoś bliżej połączyć xd.
Usuń