Jestem
ciekawa wszelkich opinii o sposobie, w jaki ujęłam temat ;D
Aktina
Niebezpieczne
życzenie
Strzały
padały z każdej strony. Nie wiadomo już było, które serie
posyłają wrogowie, a które sprzymierzeńcy. Pieter starał się
nie ruszać, licząc na to, że stos żelastwa za jego plecami
stanowi wystarczającą ochronę. Miał po prostu dostarczyć
przesyłkę, a wpadł w sam środek wojny gangów, czy kim tam byli
ci ludzie.
Przyjechać
pod magazyn, wręczyć piekielnie ciężką paczkę klientowi i
wrócić do domu. Taki miał plan na resztę popołudnia. Wieczorem
zaś piwko, mecz, a na koniec kilka godzin sam na sam z nową
strzelanką na konsolę. Kiedy słyszał kule świszczące tuż obok
niego, obiecał sobie, że już nigdy nie będzie narzekać na swoje
nudne życie, a grę wyrzuci do kosza. Oczywiście o ile to przeżyje!
Kątem
oka zauważył ruch po swojej prawej stronie. Powoli odwrócił głowę
w tamtym kierunku. Widok wycelowanego w swoją stronę pistoletu
odebrał mu resztki nadziei i całkowicie wbił w ziemię. Miał
wrażenie, jakby jego ciałem zawładnęła dziwna trucizna,
kompletnie je paraliżując.
Mężczyzna
zawahał się i przerwał pisanie. Powoli odłożył długopis i
odsunął od siebie zapisany w połowie zeszyt. Spojrzał na
najnowszy fragment niezbyt przekonany. Po chwili namysłu skreślił
ostatnie zdanie. Nie będzie tworzył tak strachliwego i
bezużytecznego bohatera, jakim jest on sam w prawdziwym życiu.
Mimo
wszystko podniósł się i wyprostował. Nie podda się tak łatwo,
nie odda życia bez walki.
-
Nie wiem, czego chcecie ode mnie, ale ja nic nie wiem. Nawet
gdybyście mnie torturowali, nie mógłbym powiedzieć nic na temat
tej przesyłki poza tym, że powinienem dostawać napiwek za
doniesienie jej aż tu.
Jego
wątpliwy sposób na okazanie resztek odwagi chyba nie wywarł
wrażenia na człowieku z bronią. Pieter nie mógł jednak
powiedzieć tego ze stuprocentową pewnością, gdyż przeciwnik miał
kominiarkę.
W
desperackim kroku rzucił się do ucieczki. W odległości kilku
kroków miał tylne wejście do magazynu, podziurawione wcześniejszym
ostrzałem. Był tam widoczny jak na dłoni i z perspektywy czasu
wiedział, jak głupie to było, ale wtedy nie było czasu na
analizowanie ryzyka.
Nie
minęła sekunda, a padł strzał. Zamknął oczy, przygotowując się
na ból, a w najgorszym wypadku śmierć, lecz nic takiego się nie
stało. Usłyszał za to głuchy odgłos ciała upadającego
bezwładnie na podłogę. Obejrzał się. Człowiek celujący do
niego jeszcze przed chwilą leżał w powiększającej się kałuży
krwi.
Odwrócił
się w przeciwnym kierunku i po drugiej stronie pomieszczenia
dostrzegł kogoś, kogo nigdy więcej nie spodziewał się spotkać.
Wystarczyły te blond włosy i charakterystyczny grymas na twarzy,
aby rozpoznał ją z dużej odległości.
Sydney
powoli się do niego zbliżała i dopiero wtedy zauważył, że
strzały ustały.
Doskonale
pamiętał swoje pożegnanie z dziewczyną, kiedy to postanowił ją
zostawić.
-
Najprawdziwszym skarbem są wspomnienia, które zdobyliśmy.
Kiedy
usłyszał to z jej ust, nagle pomysł, aby od tych słów zaczynać
SMS kończący ich znajomość, nie wydał mu się już tak genialnym
pomysłem.
-
Ja prawie umarłem!
-
Ach, tak... To moje ulubione z nich.
Uśmiechnięty,
zamknął zeszyt. Był zadowolony, że wreszcie to on... a raczej
jego bohater mógł kogoś rzucić! Zawsze było na odwrót, między
innymi w opisany przez niego sposób.
Rozsiadł
się wygodnie na krześle. Jak wiele by dał, żeby jego bohaterowie
żyli, byli prawdziwi. Wtedy miałby przynajmniej przyjaciół i to
takich, których stworzył od podstaw.
***
Bohaterowie
zebrali się w jednym miejscu. Niestety, nie byli już w pełnym
składzie. Strzelanina poniosła za sobą konsekwencje - kilka trupów
i rannych.
-
Zamknął zeszyt? Zrobił sobie przerwę?
-
Zdaje się, że tak - odpowiedział Pieter. Nawet nie znał postaci,
która pierwsza się odezwała. - Tamten też nie żyje. - Wskazał
mężczyznę zabitego przez Sydney.
-
Akurat jemu się należało - przyznała blondynka. - Był zwykłym
chamem.
-
W sumie to jest najmniej ważne. Słyszeliście co powiedział Autor
na koniec? Chce nas spotkać? Proszę bardzo! Tylko na to czekałem.
- Pieter podniósł głos i wszedł na pierwsze lepsze pudło, aby
wszyscy go wiedzieli. - Wreszcie otworzył nam przejście. Będziemy
mogli odpłacić mu za wszystkie krzywdy, które nam wyrządził z
nudów, nie mając co robić w swoim bezcelowym życiu! Kto idzie ze
mną?!
Jeden
za drugim, wokół niego zbierała się coraz większa grupa
zirytowanych Bohaterów.
E tam, będzie grę wyrzucał. Ocipiał. Co wy macie do tych lasek z blond włosami? :)
OdpowiedzUsuńBłędów w sumie specjalnie nie wychwyciłam. Poza technicznymi - zamiast –, no i krótko. Generalnie spoko, rzucasz nas od razu w wir akcji. Zakończenie też ciekawe. Dość niespodziewane bym rzekła. Aczkolwiek obawiam się, że to mogłoby się wydarzyć faktycznie.
Rzeczywiście fajnie ujęty temat. Pisarzenie, które może skończyć się niezbyt przyjemnie dla autora. Jak sobie pomyślę, że ta moja banda mogłaby naprawdę wyjść z kart zeszytu, to aż mam ciarki na plecach. Fajny tekst.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Świetna robota! Tekst wydawał się być zwykłym opisem pracy twórczej autora, a tu takie zakończenie! Kupiłaś mnie nim całkowicie, jestem oczarowana i z chęcią poczytałabym o spotkaniu z niezbyt zadowolonymi Bohaterami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)