Jakże
mnie tutaj podpasował Ikari i jego pani Stróż! Nic dziwnego, że wzięłam się za
tę parę. A co, niech mi się Cyrk Gniewu rozrasta.
Wesołych
świąt i smacznego jajka (lub białej kiełbasy)!
Kolejne miasteczko, kolejny las, pod
którym można zostawić tabor. Kolejne miejsce, gdzie aż chciałoby się pozostawić
za sobą trupa z odciętymi kończynami lub rozoranym od krtani do kości łonowej
tułowiem.
To się jednak nie mogło udać. Nie
tym razem. Nie w pobliżu miasteczka, gdzie przez cały czas było się na
celowniku jednego z opłacanych strzelców. Nie pod cieniem średniowiecznego
zamku, który przy sprzyjających warunkach mógł przestraszyć największego
psychopatę. Nie w dzień, kiedy przybyłem na spotkanie rady Seniorów w
Brinietcie. Próbowałem od tego uciec, nie przyjeżdżać tutaj, zabrać się z
cyrkowcami w inne miejsce – w końcu wybrzeże jest dość długie – ale Stróż,
która migała mi między drzewami, nie pozwoliła na to. Pilnowała, bym dotarł
tam, gdzie miałem być. Nienawidziłem siebie za to, że dałem się zmanipulować
tej dziewczynce. Przyrzekłem sobie, że jeśli dostanę taką szansę, poproszę radę
o zmianę Stróża na takiego płci męskiej – facet faceta zrozumie lepiej niż
kobieta mężczyznę. Miałem nadzieję, że moja argumentacja dotrze do męskiej
części rady i się nade mną zlitują. Jeśli nie, planowałem urządzić im istny
Sajgon, Wiosnę Krwi.
Jak zwykle dobre dwie godziny zajęło
nam rozpakowanie się i rozbicie głównego namiotu cyrku. To i tak nie był
najgorszy czas – widząc, jak Cedric łypie złowrogo na Kurta, który nie zdając
sobie sprawy z zagrożenia, wspomniał dzień z sukienką w wykonaniu mięśniaka,
byłem niemalże pewien, że dojdzie do krwawej bójki między nimi. Inni pracownicy
również to zauważyli, dlatego w porę odciągnęli mniejszego z cyrkowców na bok i
kazali układać stroje akrobatek według kolorów – to zaabsorbowało go do tego
stopnia, że zapomniał o pyskówkach i wszelkich niebezpieczeństwach. Cedrica
wziąłem na siebie i po raz kolejny urządziłem mu pogawędkę o tym, że naprawdę
nie może tak łatwo dać się sprowokować; jeśli będziemy pozostawiali za sobą
zbyt wiele trupów, rada Seniorów zainteresuje się nam za bardzo, a jej
członkowie byli ostatnimi ludźmi, których chciałem mieć kiedykolwiek na głowie.
Kiedy pierwsze zamieszanie związane
z osiedlaniem się w nowym miejscu minęło, swoim zwyczajem zbliżyłem się do
linii lasu i przyglądałem drzewom. Nie zdziwiłem się zbytnio, kiedy
kilkadziesiąt kroków ode mnie, między dwiema brzozami, ujrzałem parę połyskujących,
niebieskich oczu. Uśmiechnąłem się krzywo pod nosem; nie chciałem jej spotykać
znowu twarzą w twarz, ale to było – jak widać – nieuniknione. Pieprzyć takie
przeznaczenie.
Patrzyłem, jak się wyłania, idzie w
moją stronę, ostrożnie stąpając po pełnym igliwia podłożu. Ubrana po wojskowemu
– bo tak, moro i khaki najlepiej maskują w lesie – ze włosami ciasno
ściągniętymi w koński ogon i bez makijażu nie wyglądała tak źle, choć widywałem
dziewoje ładniejsze od niej o wielokroć. Założyłem przed sobą ramiona i skinąłem
jej lekko głową, kiedy stanęła przede mną.
– Witaj, Stróżu – przywitałem się z
przekąsem, magią uchylając odrobinę fioletowy cylinder. – Jak widzę, zawsześ na
posterunku, pani.
Skrzywiła się na ten średniowieczny
wydźwięk zdania, prychnęła pod nosem niczym niedająca się okiełznać kotka.
– Dzień dobry, Ikari. Dobry humor
się ciebie trzyma, jak widzę. Cieszę się, że dotarłeś, Seniorzy zaczęli powoli
wątpić w to, czy dotrzymasz słowa.
Teraz to ja prychnąłem. Co jak co,
ale honoru nie można mi odmówić.
– Nie miałem powodu, by tego nie
robić, poza tym Brinietta znajduje się na mojej trasie; prędzej czy później bym
tu zawitał.
– Z pewnością. – Uśmiechnęła się
uprzejmie. – Kazano mi cię poinformować, że obowiązkowy jest strój wieczorowy
odpowiedni na uroczystą kolację. Zjawić w zamku masz się sam, swoich parobków –
skrzywiłem się na to słowo – pozostaw pod główną bramą albo w ogóle za sobą nie
zabieraj. Staniesz przed Najstarszym i zdasz raport z tego, co czyniłeś przez
ostatni rok. To główne wytyczne. Zrozumiałeś?
- Tak, zrozumiałem. W miarę. –
Spojrzałem na nią twardo. – Nie dziwię się, że cię nie lubię, jesteś straszną
sadystką. – Przysunęła się i stanęła obok, prawie stykaliśmy się ramionami. –
Od pierwszego momentu, gdy cię ujrzałem, wiedziałem, że chcę spędzić resztę
życia, unikając cię – powiedziałem, spoglądając w niebo.
– Zważając na fakt, że nawet nie
pamiętasz, kiedy ujrzałeś mnie po raz pierwszy, twoje stwierdzenie jest jakieś
niedorzeczne – odparła, a ja poczułem jej dłoń na ramieniu. – Dobrze wiesz, że
przede mną nie uciekniesz, unikanie także na nic się zda, w końcu nie wiesz, w
jaki sposób się poruszam.
– Jesteś tego pewna? – Przeniosłem
wzrok na nią, jasne oczy także patrzyły na mnie. Niezgrabnym ruchem zrzuciłem
jej dłoń ze swojego ramienia – dotyk dziewczyny z jakiegoś powodu mnie drażnił
przez swój chłód – i prychnąłem. – A może poprzednim razem wrzuciłem ci pluskwę
za kołnierz? Skąd możesz to wiedzieć? Nie jesteś jasnowidzem.
– Zdaję sobie z tego sprawę. –
Uśmiechnęła się przymilnie. – Ale ja też noszę w sobie magię, Ikari, i choć nie
mam jej tyle co ty, potrafię nią lepiej rozporządzać. – Zebrała włosy na prawe
ramię i zaczęła zaplatać je w warkocz. – A teraz wybacz, muszę już iść szykować
wieczerzę. – Spojrzała mi głęboko w oczy, starałem się wytrwać to starcie, ale
nie mogłem powstrzymać tego, że czuję bojaźliwy respekt przed tą dziewczyną,
która jeszcze nie zdradziła mi swojego imienia, a ja nadal nie zapytałem. – Do
zobaczenia wieczorem, Ikari. – Uczyniła kilka kroków z powrotem w las, po czym
nagle się zatrzymała, odwróciła w moją stroną i po raz ostatni tego dnia
uśmiechnęła. – Jeszcze jedno. Miej się na baczności, Gniewie. Pewien policjant
depcze wam po piętach.
Uniosłem brew. Fakt, wyczułem jakieś
zakłócenia aury w swoim pobliżu (czułem się wówczas jak jakiś rycerz Jedi), ale
nie sądziłem, że jakiś człowieczek chciałby mnie śledzić.
– O mnie się nie martw, Stróżyczko*!
– krzyknąłem za nią. – Poradzę sobie!
Uniosła dłoń do góry i pomachała mi,
przechodząc za kolejne drzewa. Po kilku minutach zniknęła mi z oczu, wracając
do swoich brzóz, a ja zakląłem pod nosem. Naprawdę potrzebny był mi inny Stróż
- taki, który nie działał by mi na nerwy swoją obecnością, mówieniem zagadkami
i tajemniczymi uśmiechami. Każdy, kto nie bedzie tą dziewczyną, będzie dla mnie
dobry.
Najpierw jednak wydam instrukcje
swoim pracownikom, coby się nie pozabijali bez powodu podczas mojej nieobesci,
a póżniej postaram się dotrzeć na zamek Brinietty według zasad. Z takim
postanowieniem ruszyłem z powrotem do głónej części cyrku. Przysiągłem sobie,
że zachowam spokój do końca dnia. Jeśli nic się nie wydarzy, miasto będzie
spokojne. Jeśli ktoś mnie jednak wkurwi, Brinietta i okolice poznają, czym jest
gniew Ikariego.
Bójcie się mieszkający na wschodnim
wybrzeżu, bo nie znacie dnia ani godziny, kiedy przybędzie po was Cyrk Gniewu.
_______________________
*
nawiązanie do Różyczki z Prawa Wściekłości autorstwa Laurie, która jak moja
Stróż nie daje się łatwo złapać
Bardzo ciekawy swiat, pomijając moj osobisty sentyment do imienia ikari, cyrk gniewu, wiosna krwi, cos magicznego jest w tych haslach, przyciaga. Postac stroza i rada seniorów, wszystko to intryguje. Rzucilo mi sie jedynie to "co jak co, ale honoru" wydaje mi sie, ze jak odmieniony wyraz to moze lepiej "czego jak czego"? Ale to blahostka. Bardzo spojny fragment no zacheca żeby dorwac cos wiecej z tego uniwersum.
OdpowiedzUsuńPomijając nawiązanie, ten tekst z "Cyrku" jest naprawdę zgrabny i miło się go czytało. W tej chwili relacja pomiędzy Ikarim a panią Stróż bardzo mi się podoba i chciałabym wiedzieć, co się pomiędzy nimi wydarzyło w przeszłości.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam