Próba do przedstawienia
Spojrzał
na mnie. Jego włosy wciąż były w nieładzie i w jasnym świetle wyglądał jeszcze
bardziej przystojnie i ludzko niż kiedykolwiek.
–
Chyba proszę, żebyś mi zaufała – powiedział.
–
Chyba prosisz? – zapytałam, przewracając oczami. – Co to w ogóle za zdaniotwór?
Nie jesteś pewien czy prosisz? To ja nie jestem pewna czy odpowiadam!
–
I teraz się zastanawiaj, ćwoku – dokończyłam w myślach.
Zamrugał
zdezorientowany. Na wszelki wypadek jeszcze raz wywróciłam oczami. Splotłam
ręce na piersiach i odwróciłam głowę.
–
Ależ Gabi! Przecież tak mam napisane w scenariuszu.
–
Nie obchodzi mnie to! – krzyknęłam. W tym momencie przypomniałam sobie, że to
nie poranek w lesie czy inna, z obszernego repertuaru, fantazji erotycznych,
ale próba do przedstawienia. Na szczęście odbywała się u mnie w piwnicy. Znów
dałam się ponieść wyobraźni! Mam zbyt bogate życie wewnętrzne. Jestem taka
wrażliwa, jak wełna na wysokie temperatury.
Piotrek był wyraźnie
zdezorientowany. Wyglądał jak ja na siłowni – z popłochem szukał wzrokiem
możliwych sposobów na wydostanie się z pułapki. Pewnie tak właśnie zachowują
się ofiary seryjnych morderców. Już wiedzą, że po nich, ale jeszcze próbują
udawać, że to przecież normalna sprawa, że się jest w piwnicy z kimś kto ma pistolet
i rzuca szalone spojrzenia.
–
Chyba kończymy na dzisiaj! – nerwowo zerknął na zegarek robiąc mały krok w
stronę schodów. – Późno się zrobiło.
– Skoro chcesz... – odpowiedziałam,
nerwowo szukając w głowie sposobu na przekonanie go, żeby został. Miałam w
piwnicy prawdziwego, żywego chłopaka. Miał ogromną zaletę w stosunku do swoich
poprzedników – był realny. Był ubrany we frak z przedstawienia, strój Edwarda
ze Zmierzchu. Miało mi to pomóc lepiej się wczuć w rolę i rzeczywiście się
wczułam. Chyba nawet trochę za bardzo.
– Dzieciaki! – usłyszałam ze
schodów. – Zrobiłam herbatki!
– Mieszkasz z mamą? – zapytał
Piotrek otwierając oczy jeszcze mocniej.
– Trzydziestka jest nową
dwudziestką! – powiedziałam spłoszona. – Mamoooo! Mówiłam ci, że masz nam nie
przeszkadzać!
– Lol! Myślałam, że to tylko
heheszki – odpowiedziała niepewnie mama.
– Boże, mamo! Znów przedawkowałaś
wykop!
– Unlike! – powiedziała stanowczo
mama, po czym odwróciła się na pięcie i wyszła.
Muszę jej odinstalować.... Wszystko.
Piotrek, korzystając z chwili zdezorientowania błyskawicznie zdjął z siebie
wytworny frak. W koszulce z napisem "Biegam bo lubię" wyglądał jakoś
mniej przyjemnie. Biegam? Bo lubię? Brrr. Już po Edwardzie! Bez fraka okazało
się, że to zwykły banan, nie chiquita.
– Zdzwonimy się! – rzucił, uciekając
w stronę schodów.
– Dobrze, czekam! – odkrzyknęłam do
zatrzaskiwanych drzwi.
Chwilę później telefon zapikał. No
proszę! Ja to mam branie! Jestem rozrywana jak ziemniaki na zimę. Ledwo co
wyszedł a już napisał! Nie mógł się doczekać, aż jutro spotkamy się w pracy!
Wzięłam do ręki aparat. O! Jedna
wiadomość na messengerze.
No tak.
"Ty i Grażyna Kowalczuk nie
jesteście już znajomymi."
Dzięki, mamo.
Hahaha! Po raz kolejny rozłożyłaś mnie na łopatki! :D Masz niesamowity talent opisywania zwykłych czynności z taką lekkością i humorem, że chce się tylko więcej!
OdpowiedzUsuńGenialny pomysł na tę próbę w piwnicy - podteksty aż same pukają do drzwi mojej schorowanej głowy - a pani mama zdobywa wszystko swoimi staraniami bycia na czasie. Genialne!
Pozdrawiam :)
Pani Mama jest bordo na wykopie ;) Cieszę się, że się podobało!
UsuńUbawiłam się :) Świetne :) Czy mogę cytować w życiu codziennym zdanie o wrażliwości i wełnie? Popłakałam się ze śmiechu! Dzięki za dobrą energię :)
OdpowiedzUsuńCieszę się! Bierzcie i cytujcie z tego wszyscy! :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle genialny tekst. Mama najlepsza.
OdpowiedzUsuń