Pożegnaj jutro: Błyskotki jaskółki
Scena krótka i pewnie
niezbyt dopracowana, ale na więcej nie pozwala mi czas. W sumie do wszystkich
trzech tematów pojawiły się pomysły, co więcej, dość różnorodne. Tu zdanie jest
trochę sparafrazowane ze względu na układ, ale kolejny los bohaterów „Pożegnaj
jutro” został odhaczony. Może w końcu uda mi się ruszyć z główną serią.
Poruszyła ręką. Osiem zawieszek
zabrzmiało delikatnym, ulotnym dźwiękiem. Bransoletka – zwyczajny, srebrny
łańcuszek z zawieszkami. Niby nic, ozdoba jakich wiele, ale dla niej miała
szczególne znaczenie. Była nagrodą, uznaniem, którego nigdy nie dostrzegła w
jego oczach. Najcenniejszym skarbem, jaki posiadała.
Pamiętała dzień, kiedy dostała
łańcuszek wraz z pierwszą zawieszką – małą jaskółką. Poprzedniego wieczoru
dokonała swojego pierwszego zabójstwa, już nawet nie pamiętała, kim była
ofiara, lecz to nie miało znaczenia. Słowa, które usłyszała po złożeniu
raportu, owszem:
– Mam nadzieję, że będzie ci
pasować, Cirucci Sanderwicci.
Niewielu Arrancarów dostawało coś
od Aizena, więc tym bardziej troszczyła się o tę błyskotkę. Nosiła ją z dumą,
dodawała kolejną zawieszkę za każde życie, które odebrała. To był jej dowód
wierności nawet, kiedy wypadła z Espady. Prawie nigdy się z nią nie rozstawała.
I dziś, gdy dopadła ją Varia,
miała na nadgarstku bransoletkę z ośmioma jaskółkami. Swój najcenniejszy skarb
teraz schlapany jej własną krwią, z którą spływało z niej życie.
Nie zamierzała tak kończyć. Nie
jak porzucony kawałek śmiecia, na oczach tych dwóch gówniarzy. Należy do
wybranych, nie zmarnuje tego. Była Arrancarem, Jaskółką Żelaznej Obręczy i nie
da się pokonać zwyczajnym zabójcom.
Pomimo bólu zerwała się na nogi,
sięgając po broń. Zaraz jednak wrzasnęła z bólu i wściekłości, gdy
charakterystyczny nóż wbił się w jej nadgarstek, rozrywając łańcuszek.
Zawieszki rozsypały się po podłodze, gdy kolejne ostrza zagłębiły się w ciało
kobiety.
– Pożegnaj jutro, Cirucci
Sanderwicci. – Usłyszała, nim straciła przytomność.
Bel i Fran jeszcze przez chwilę
stali nad ciałem swej ofiary. Tyle słyszeli o członkach Arrancaratu, a nie
mieli żadnych problemów, żeby zlikwidować cel. Nawet nie zdążyli się rozgrzać.
– Chyba więcej jest gadania, niż
rzeczywiście jest to warte. Co myślisz, upadły książę?
– Zamilcz, żabo. Jesteśmy lepsi
od tych napakowanych sterydami pseudo zabójców – warknął starszy z chłopaków.
– Nasza Chmura nie jest taka
sama?
– Chmura Varii nie dałaby się tak
łatwo załatwić, inaczej dawno bym ją zabił. – Bel uśmiechnął się szeroko,
ukazując wszystkie zęby. – Wracamy.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńNo tak, się nie wylogowałam po reklamowaniu ZT i komentarz numer jeden poszedł ze złego konta. Ale skopiowałam i się powtarzam pod swoim nickiem.
Tekst króciutki, ale spełnia temat i jest na tyle plastyczny, że poczułam się, jakbym sama tam była i widziała to na własne oczy.
Jaskółka za każde odebrane życie - brzmi to trochę przerażająco, ale i dumnie.
I tylko Bela się obawiam oraz tego, co może chcieć kiedyś zrobić.
Pozdrawiam :)
Wow, jaki crossover ;D no I co tak marudzila, a temat ujety ladnie I zgrabnie, jasne, ze czytalobt sie wiecej, ale kiedy nie. Zawieszki jasklolki bardzo adekwatne, ale co mnie urzeklo to jedno slowo:Arrancarar! ;D <3
OdpowiedzUsuń