Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 11 lutego 2018

[78] Twój największy strach [Blind Faith] ~ Miachar




To się dzieje
                Pył unosił się w powietrzu, wirował  i osiadał na betonowej posadzce. Odgłos następujących po sobie kroków rozbrzmiewał kilkukrotnym echem. Oddech pogoni jeszcze się nie pojawił, ale od strony ulicy rozlegał się sygnał radiowozu. Czyli już mieli jego trop.
                - Cholera - wysyczał i wypadł z budynku przez dziurę, która jeszcze miesiąc temu nie istniała, zakryta drzwiami. Biegł przed siebie, prawie spadł ze schodów, ale zdołał zachować równowagę.


                Wypadł na ulicę i nie rozglądając się, podążał na zachód. Kilka przecznic dalej jego pani szofer powinna już czekać, gotowa wywieźć ich oboje daleko stąd, może nawet za północną granicę, gdzie będą mogli się ukryć, dopóki nie wyślą za nim listu gończego.
                Nie do końca tak miała wyglądać cała ta akcja - pora dnia lub też nocy powinna być jego sprzymierzeńcem, a okazało się, że mimo ciemności ktoś zdołał go wypatrzeć i stać się świadkiem.
                - Cholera - powtórzył pod nosem i przyspieszył. Miał niewiele czasu, a przynajmniej mniej, niż by chciał. A przecież nic go nie spowolniło.
                Jak zwykle narzędzie zbrodni pozostawił w ciele ofiary, nie pozostawiając na nim odcisków palców, więc nie będzie stanowiło ważnego dowodu na jego winę. Jak zwykle posprzątał na miejscu, używając przy tym stworzonych przez siebie i wypróbowanych chemikaliów. Nie zostawił żadnego podpisu ani śladu, który mógłby doprowadzić do niego. Jedynym źródłem informacji może być jedynie bezdomny, który go zobaczył, przechadzając się pod jednym z okien niskiego budynku, ale nie miał pewności, że dojrzał jego twarz na tyle, by móc uczynić ze wspomnień portret pamięciowy. Profesor wolał myśleć, że nie jest spalony i ma szansę uciec.
                O ile nie pojawią się jakieś nowe przeszkody.
                Na umówione miejsce dotarł z niespełna minutowym opóźnieniem, jak oznajmił mu to zegarek. Profesor dobiegł do samochodu i już był gotowy wsiąść od strony pasażera, kiedy nagle Deiji opuściła pojazd, czym go zaskoczyła.
                - Co robisz? - zapytał ją, nie rozumiejąc, dlaczego kobieta okrąża samochód i podchodzi do niego. - Co ty wyprawiasz?! - wrzasnął na pracownicę, która z obojętną miną patrzyła na niego, a do tego mierzyła z broni w jego brzuch. - Deiji, co ty chcesz zrobić?
                Kobieta nie odpowiedziała, zamiast tego odbezpieczyła glocka.
                -  Mam  nadzieję, że nigdy nie zapomnisz żyć, które odebrałeś - powiedziała, po czym nie wahając się, pociągnęła za spust.
                Trafiła tam, gdzie chciała. Poczuł, jak kula rozrywa mu wnętrzności. Upadł na chodnik, a Deiji zniknęła, pozostał po niej tylko pusty śmiech.
                Profesor pluł krwią, która zalewała mu gardło, a jego oczy wpatrywały się w niebo, gdzie kilka gwiazd mrugało w jego stronę, śmiejąc się z końca, jaki go spotkał. Przez myśl mężczyzny przemknęło coś o tym, że życie to tylko moment w istnieniu wszechświata, kiedy coś się znaczy.  Jego właśnie przemijał, a on nie mógł się z tym pogodzić.
                Nie powinien umierać. Nie tutaj, nie w takich okolicznościach. A przede wszystkim nie z jej ręki.
                Jego oczy powoli zaczęły się zamykać. Jeszcze tylko jeden oddech, jeszcze jeden…
                Obudził się raptownie, a do jego głowy, w której zaczął objawiać się ból, dotarł dźwięk pukania. Sekundy zajęło mu zrozumienie, skąd dochodzi, kiedy to sobie uświadomił, spojrzał w kierunku drzwi - w ich progu stała Deiji trzymająca w dłoni kubek z jakimś ciepłym napojem, o czym świadczyła unosząca się nad naczyniem para.
                - Cześć - powiedziała, czyniąc krok do przodu. - Przepraszam, że ci przeszkadzam, ale od trzech godzin siedzisz tu zamknięty i pracujesz, pomyślałam, że przyda ci się chwila przerwy i coś ciepłego do picia. - Stała tuż przed biurkiem, pochyliła i postawiła kubek obok teczki z policyjnymi dokumentami. - Proszę.
                Nie odrywał od niej wzroku, kiedy wyprostowała się i na niego patrzyła. Badał jej twarz, którą pamiętał, i starał się dostrzec coś, co powiedziałoby mu, że naprawdę żyje, a cały ten postrzał z jej ręki był tylko wymysłem jego podświadomości.
                Deiji przechyliła lekko głowę na bok, wyglądała na zaniepokojoną.
                - Coś się stało, Profesorze? Jesteś strasznie blady.
                Wyciągnęła lewą rękę, by dłonią dotknąć jego czoła i sprawdzić, czy nie ma gorączki, a on dostrzegł srebrną bransoletkę z koralikami i łapaczem snów na jej szczupłym nadgarstku. Prezent, który podarował jej na dwudzieste dziewiąte urodziny, bo nie znalazł odwagi, by poprosić ją o zgodę na spełnienie jej dwóch największych marzeń. Był strasznym tchórzem, do tego bał się, że kiedyś zastanie tę biżuterię powieszoną na którejś z korkowych tablic w jego gabinecie, a nie zastanie w biurze Deiji. To chyba złamałoby mu jego złe serce.
                Przełknął ślinę i starał się uśmiechnąć.
                - Nie, w porządku. Chyba po prostu brakuje mi magnezu.
                - Albo znowu źle sypiasz - Deiji wysnuła teorię i ruchem głowy wskazała na kubek. - W takim razie wypij to. Niedługo będzie obiad.
                - Zaś ramen?
                Nie przeszkadzało mu jedzenie zupy z proszku i sprasowanego niby-makaronu, ale czasami chciał zjeść coś normalniejszego.
                - Nie, tym razem robię gulasz warzywny z dużą ilością curry. Chyba się skusisz, prawda?
                Jego uśmiech zamienił się w prawdziwy. Nikt nie robił tak pysznego gulaszu warzywnego jak Deiji. Jak miałby odmówić, kiedy gotowała jedną z jego ulubionych potraw?
                - No oczywiście, że się skuszę. Może ci przy nim pomóc?
                - Nie trzeba, masz swoją pracę do wykonania. Pamiętaj, że jutro o dziewiątej mamy konsultację w sprawie tej serii morderstw, do których nie przyłożyłeś ręki, bo nie działaś w ten sposób, jak ten zabójca.
                - Absolutnie nie przyłożyłem. Dzięki za przypomnienie.
                - Nie ma sprawy. - Uśmiechnęła się, po czym odwróciła i wyszła z pokoju.
                Patrzył za nią i oddychał głęboko. Czyli to mu się śniło. Nadal żyje i wiedzie takie, a nie inne życie, a ona wciąż mu pomaga, choć ostrzegała, że niedługo może odejść. Wciąż tu była, a to czyniło go szczęśliwym.
                Powrócił do pracy i całkowicie rozbudzony, popijając czerwoną herbatę z kardamonem, ponownie zapoznawał się ze szczegółami zbrodni, którą - jako dyplomoway kryminolog - miał pomóc rozwiązać i wskazać odpowiednim osobom winnego. Zajęcie to pochłonęło go prawie całkowicie.
                Prawie. Uczucie strachu jednak w nim pozostało.
                A to dlatego, że nie mógł nigdy zapominać o jednym: sny przynoszą ze sobą to, czego najbardziej się boimy. I nie kończą się, kiedy tego chcemy.

2 komentarze:

  1. Mam ochotę przełożyć tych dwoje przez kolano i wlepić parę klapsów na tyłek. A to bachory! Ty! Przestań zabijać! Ty, zajmnij się wreszcie sobą! OGARNIJCIE SIĘ!!!!!!! :D No co za bohaterowie! Jak ty z nimi wytrzymujesz? A radzisz sobie z nimi świetnie. Fajny pomysł z umieszczeniem tego tematu we śnie - niektorzy psychoterapeuci twierdzą, że we śnie wszyscy bohaterowie danego snussą nami - jakimiś aspektami naszej osobowości - np jak sni ci sie dziecko to kontaktuje się z tobą dziecięcy aspekt osobowości. Fajnie mi sie ta teoria wpisuje w tekst - jakby ta zdecydowana (bo sumie jest pipkowaty ten profesor!) część jego osobowości - ta część, która wie czego chce, jak Deiji, kontaktowała się z nim i mówiła - Rób co chcesz, ja i tak zabiję tą neurotyczną i pojebaną część twojej osobowości! (Komentarz jest sponsorowany przez literkę Ch - jak Chroniczne Niewyspanie) :) Pozdrówki!

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurczę, dałam się nabrać. Naprawdę nie spodziewałam się takiej akcji i w sumie miałam rację, że to się nie wydarzyło, choć byłby to naprawdę niezły zwrot akcji.
    Jak wiesz, nie przepadam za Profesorem, ale nieco mu współczuję takich lęków. Cóż, niech ma nadzieję, że Deiji nie wpadnie na to, żeby zatruć gulasz.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń