Pożegnaj jutro: Rodzina
Tym razem zabieram Was
w podróż w przyszłość bohaterów „Pożegnaj jutro”, a na główny plan wychodzi
moja najbardziej rodzinna bohaterka, Anika. W poprzednich tekstach z cyklu
mogliście poznać ją jako rozpuszczoną księżniczkę Vongoli, dziś jednak
przedstawiam już pełnoprawną damę mafii, żonę i matkę, ale też kobietę wciąż
tak samo kochającą swoją rodzinę.
Anika zawsze była dość
sentymentalna, co wszyscy uwielbiali jej wytykać. Nie przejmowała się tym. Jak
każdy miała swoje wady, ale nie to było dla niej najważniejsze. Wady bowiem
były równoważone przez wszystkie dary, jakie w życiu otrzymała. A najcenniejsza
w tym wszystkim była rodzina. Ta, w której się wychowała i ta, którą stworzyła.
Wieczór był deszczowy, ale
ciepły. Mimo to została w saloniku zamiast spędzić go na osłoniętym tarasie.
Nie chciała martwić Dina, który zawsze zbytnio przejmował się jej zdrowiem. Aż
dziwne, że nie dostała jeszcze telefonu od córki, że ojciec wydzwania co
chwilę, nie dając jej w pełni cieszyć się wycieczką. Cóż, nie od dziś wiadomo,
że szef Cavallone miał dwa oczka w głowie – żonę i córkę – których pilnie
strzegł i wszyscy byli tego świadomi. Choć może nauczył się w końcu, że Mai
dorasta i nie zawsze potrzebuje ojcowskiej nogawki.
Pod ich nieobecność wyciągnęła
stare albumy i filmy z czasów, gdy sama była jeszcze dzieckiem. Lubiła wracać
do tych lat beztroski i zabaw, choć pewnie inni wspominają to z mniejszą
nostalgią. W końcu córka Dziewiątego Vongoli już w dniu narodzin stała się
celem dla wrogów rodziny, więc musiała być stale chroniona, a przy tym ojciec
chciał dać jej jak najbardziej normalne dzieciństwo. Wiele dni było
wypełnionych strachem i niepokojem, ale w końcu czas zła się skończył. O tym
pamiętać nie chciała. Ważniejsza była kochająca rodzina.
Dziś znów wracała myślami do
czasu, gdy była dzieckiem. Z tamtych lat najbardziej brakowało jej bliskiego
kontaktu z Xanxusem i Vivian. Byli rodzeństwem, choć Walker nie była związana z
nimi krwią, jednak Anika zawsze nazywała ją siostrą, gdy kobieta nie słyszała.
Bardzo tego nie lubiła, jakby nie czuła się najlepiej jako członek rodziny.
Cóż, to było głęboko w jej psychice zniszczonej przez Estraneo i nic z tym nie
mogli zrobić, choć walczyli wystarczająco długo, by ich zaakceptowała.
Pamiętała, kiedy po raz pierwszy
oglądała te filmy wraz z córką. Mai miała wtedy może pięć lat i była bardzo
zafascynowana ukochanym wujkiem o wiele lat młodszym niż w rzeczywistości. Dla
dziecka było to coś dziwnego, że osoba, która zawsze w jej mniemaniu była
dorosła, mogła być dzieckiem podobnym do niej. Zazdrościła mamie, że miała
Xanxusa u swego boku przez całe życie. Chociaż byli niczym światło i mrok, nie
potrafili żyć w oddaleniu od siebie. Anika zawsze miała wsparcie u brata, który
dla niej był gotowy podpalić świat. Nic dziwnego, że Strażnicy jej ojca
żartowali czasami, że Xanxus jest dla Aniki ważniejszym członkiem rodziny niż
Dziewiąty.
Później na nagraniach pojawiła
się również Vivian, choć zwykle bardzo szybko uciekała z kadru. Strasznie nie
lubiła zdjęć, co było zaskakujące dla kogoś, kto znał ją jako modelkę i
wokalistkę Varii. Jednak tamto było pracą, którą wykonywała bardzo sumiennie
jak na profesjonalistkę przystało. Za to na prywatną galerię zawsze się
krzywiła i starała się unikać uwieczniania się w ich towarzystwie. Anika dotąd
nie potrafiła tego zrozumieć, jak wielu życiowych decyzji Walker. Jedyne
wyjaśnienie, które wydawało się prawdopodobne, mówiło, że w ten sposób Vivian
się każe, choć za co, było dla Aniki tajemnicą.
Mai była naprawdę zaciekawiona
tym, co widziała. Do tego dochodził fakt, że jako jedynaczka miała całkiem inne
doświadczenia.
– Mamo, jak to jest mieć
rodzeństwo? – zapytała wtedy.
Anika uśmiechnęła się do niej
szczerze wzruszona. Ta maleńka istotka, którą przez dziewięć miesięcy nosiła
pod sercem i wydała na świat niemal z trudem, każdego dnia rosła na mądrego
człowieka o wielkim sercu.
– To jedno z najlepszych przeżyć
w życiu – odparła. – Masz wsparcie, możesz być wsparciem. Jeśli coś nabroisz,
możesz zgonić na rodzeństwo albo oczekiwać od niego krycia. Masz się, z kim
śmiać, przy kim płakać. To wspaniale mieć rodzeństwo.
– A czy ja będę miała rodzeństwo?
To pytanie ją uderzyło, bo jak
miała wyjaśnić pięciolatce, że urodzenie drugiego dziecka może być dla niej
równoznaczne ze śmiercią? Czy Mai potrafiłaby to zrozumieć? A może zalałaby się
łzami, że jej mama jest taką egoistką?
Wtedy sytuację uratował Dino,
odwracając uwagę córki od całej sprawy. Dopiero z czasem wyjaśnili jej, jak
wygląda sprawa ewentualnego rodzeństwa i Mai to zrozumiała, choć czasami było
jej smutno, że jej jedynym wspólnikiem w zbrodni jest ukochany pupil, Besta.
– Znów siedzisz we wspomnieniach?
– Usłyszała głos męża.
Uśmiechnęła się do niego, po czym
spoważniała. Czuła, że coś jest nie tak, choć Dino usilnie próbował utrzymać
neutralną minę. Jednak samo to, że dotąd jej nie pocałował i nie przytulił na
powitanie, mówiło samo przez się.
Spojrzała przez okno, na zewnątrz
nadal padał deszcz. I o ile zwykle przynosił ukojenie, tak tego wieczoru zdawał
się ukrywać zbrodnię.
– Co się stało? – zapytała.
– Vivian i Xanxus mieli wypadek –
odparł. – Chociaż Vongola podejrzewa zamach.
W jednej chwili Anika zbladła.
Zwykle nie martwiła się o tę dwójkę, w przeciwieństwie do niej byli silni i
wielu wrogów nie miało z nimi najmniejszych szans. Rzadko też pozwalali się
ranić. Jednak skoro Dino miał taką minę, wydarzyło się coś złego.
– Co z nimi? – zapytała.
– Operacja Xanxusa właśnie się
skończyła. Wyjdzie z tego. – Westchnął ciężko, bo nie lubił przekazywać takich
informacji. – Vivian prawdopodobnie nie. Jeszcze ją składają.
Anika ukryła twarz w dłoniach.
Nie potrafiła cieszyć się z ocalenia brata, kiedy jej siostra mogła umrzeć na
stole operacyjnym. Nie chciała życia bez jednego z nich. Każda śmierć była dla
niej tragedią, czymś, czego nie potrafiła tak po prostu przeboleć, a im bliższa
była jej ta osoba, tym gorzej sobie z tym radziła.
– Ani, szanse są niewielkie, ale
to nadal Vivian. – Dino przykucnął przy żonie, chcąc ją jakoś pocieszyć. – Jest
silna i zawsze walczy do końca. Musisz w nią wierzyć. Wychodziła już z wielu
opałów i dalej była dumną Chmurą Varii.
– Tamtej Varii już nie ma, a
Vivian nadal jest tylko człowiekiem – szepnęła.
Dino skrzywił się niemal
boleśnie. Naprawdę nie znosił łez ukochanej, a teraz nie potrafił ich
powstrzymać, co wkurzało go jeszcze bardziej. Chciał coś zrobić, ale ocalenie
Vivian było poza jego zasięgiem.
– Squalo wie? – zapytała Anika.
– Nie mam pojęcia. Yamamoto miał
się z nim skontaktować, do mnie dzwonił Tsuna. Chcesz do nich jechać? Co prawda
nie wpuszczą nas jeszcze do Xanxusa, ale przynajmniej usłyszysz wszystko od
lekarza.
Uśmiechnęła się lekko do męża.
Zawsze wiedział, czego potrzebuje w danej chwili i za to tak bardzo go kochała.
Wspierał ją we wszystkim, co robiła i rzadko czegokolwiek jej zabraniał.
– Dziękuję.
– Nie dziękuj, rodzinie się nie
dziękuje, o rodzinę się dba.
Ciekawie podjęłaś temat! Zrozumiałaś go zupełnie inaczej niż ja. Jest to właściwie dialog, bo niewiele tu opisów. Szkoda mi Vivian, bo polubiłam tę dziewczynę! Tekst czyta się łatwo i przyjemnie, nie ma dłużyzn. Fajnie odkrywać krok po kroku bohaterów z "Pożegnaj jutro"! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJezyk ktorym operujesz zawsze czaruje, zawsze zabiera i zanurza w swiat o ktorym piszesz, czuje jakby bral mnie za reke, usmiechal sie I delikatnie ciagna za soba. "No chodz. Zobacz" A ja ide, chetnie. Wlasnie spersonifikowalam jezyk chyba. Ale tak sie czuje zawsze jak cie czytam, wciagnieta w opowiesc, kazdy tekst rzuca na mnie urok, nuci go zawsze pocichu, az znika caly ten swiat i do knca wersow pozostaje gdzie indziej. To naprawde jak teleporty.
OdpowiedzUsuńWow. Myslalam ze vivian jest niezniszczalna, zaskoczylas mnie tym totalnie. Faakt ze nie wiemy jak to sie skonczylo... wow. Ze zamach... no tak, predzej czy pozniej komus by sie to udalo. I xanxus... obczajalam go ostatnio, dobra dupa z niego xd przepraszam, jestem obsceniczna, za duzo mitologii nordyckiej i lokiego, robiacego dziwne rzeczy. Ale ogladalam kiedys torche reborna I go kuzwa nie kojarzylam, co jest dziwne bo wydaje sie ze to postac w moim guscie. Hm. Musze posznupac po shindenie.
Koncowka mi sie podobala, ze o rodzine sie dba. Caly tekst chodz mocny przezvwydarzenia jest lekki, duzo opisu, zeby nakreslic rzeczywistosc, a nie jest ten opis wgl przytlaczajacy. Ja w to ide, bez pytan. I chce isc dalej!
Hej :)
OdpowiedzUsuńKurde no. Nie takiej przyszłości dla nich chciałam. Owszem, podoba mi się to, że Anika ma własną rodzinę, zasługiwała i zasługuje na to, ale Vivian... Łamiesz mi serce spekulacją, że ta kobieta może umrzeć. Ok, może jest tylko człowiekiem, ale za to jakim.
Ciekawie zrealizowany temat. Bardzo ładnie wplotłaś tu retrospekcję, która stanowi integralną część całości, z którą się nie gryzie. Z doświadczenia wiem, że nie każdy potrafi uczynić to jak Ty. Brawo.