Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 9 lipca 2017

ANTOLOGIA: W jedności siła ~ Aktina

Nigdy nie pisało mi się niczego tak mozolnie jak tego tekstu. Może dlatego, że pomysł miałam tylko na początek i ta część chyba jest najlepsza. Mam wrażenie, że dalej coś zepsułam... Z założenia miało być bajkowo, baśniowo, a jak wyszło, to już sami ocenicie.

Aktina
W jedności siła

Dawno, dawno temu, za siedmioma lasami, za siedmioma górami... a może wcale nie? Nikt nie zna dokładnej daty ani miejsca. Równie dobrze mogło się to zdarzyć przed powstaniem ludzi i na innej planecie.
Pewnego dnia pojawiły się pod drzwiami ośrodka, tak po prostu, zawinięte w kocyk i ułożone na wycieraczce. Cztery noworodki, siostry o nieznanych rodzicach. Niektórzy twierdzili, że urodziła ich Natura, ojcem zaś miał być Rok. Prawdę znały podobno tylko ich opiekunki, Słońce i Ziemia, ale nigdy jej nie zdradziły. I bez tego każdy czuł, że dziewczynki mają w sobie jakąś moc, która z czasem się rozwinie. Ich przeznaczenie nie było wielką tajemnicą. Pojawienie się kogoś, kto zapanuje nad porami roku, było tylko kwestią czasu. Chaos, władający pogodą do tej pory, sprawiał mnóstwo kłopotów. Wszyscy mieli dość nieprzewidywalności aury. Z burzowych chmur w jednej chwili mógł sypnąć gruby śnieg, aby za godzinę ustąpić miejsca prażącemu słońcu.

Dzieci dorastały obok młodych wróżek, driad, elfów, gnomów... Ośrodek znajdował się bowiem pośrodku magicznego świata i był szkołą dla wszelkich stworzeń niebędących ludźmi. Wszystkie rasy żyły obok siebie, ale nie koniecznie w zgodzie. Driady trzymały się z elfami, które w największym stopniu podzielały ich więź z przyrodą. Z drugiej strony oboje nie lubili gnomów, których po prostu uważali za głupich. Takich zależności można by znaleźć o wiele więcej.
To, że zupełnie różne rasy czasem nie potrafiły się dogadać, nie powinno aż tak dziwić. Ze znalezieniem wspólnego języka miały jednak problem również cztery siostry. W miarę jak dorastały, różnice między nimi stawały się coraz bardziej widoczne. Ktoś, kto widziałby je po raz pierwszy, nigdy nie domyśliłby się ich bliskiego pokrewieństwa. Dziewczyny nie dość, że często patrzyły na siebie krzywo, kłóciły kilka razy dziennie, to wyglądały zupełnie inaczej.
Wiosna w swoje blond włosy często wplatała wianki z polnych kwiatów. Błękitne oczy śledziły z uwagą wszystkie zjawiska dziejące się dookoła. Zaróżowione policzki sprawiały, że wyglądała uroczo i młodo. Wolny czas spędzała w lesie, na łące. Zawsze blisko natury, której prostota a jednocześnie piękno ją zachwycały. Czuła się, jakby była świadkiem małego cudu w każdym rozkwitłym pąku kwiatowym, w każdej mrówce mogącej unieść przedmiot o wiele cięższy od siebie, w każdym locie ptaka przezwyciężającego siłę grawitacji. Nie stroniła również od ludzi, a może raczej należałoby powiedzieć od innych stworzeń z jej świata. Była bardzo towarzyska, ale jednocześnie wyjątkowo przenikliwa. Ciężko było ukryć przed nią cokolwiek, zawsze doszła do prawdy.
Lato miała rude włosy wiecznie zaplecione w dwa grube warkocze. Jej bladą cerę zdobiły setki drobnych piegów pokrywających nos i policzki. W zielonych oczach zawsze widać było iskierki radości, które idealnie współgrały z szerokim uśmiechem, wiecznie goszczącym na twarzy. Energia aż z niej kipiała. Jeśli nie spała, nie umiała usiedzieć w jednym miejscu, zrelaksować się. Według niej życie było zbyt cenne i interesujące, aby marnować choćby jego minutę na bezczynność. Sama siebie określała jako lekko szaloną i pozytywnie zakręconą. Przez innych była raczej uważana za męczącą. Jej wieczny optymizm niektórych irytował, a gadulstwo przyprawiało o ból głowy.
Jesień bardzo często chowała się za swoimi długimi, ciemnobrązowymi włosami. Nosiła je rozpuszczone i nie reagowała, kiedy opadały jej na twarz. Zza pojedynczych kosmyków widać było szare, nieustannie zaszklone oczy. W połączeniu ze skórą o niezdrowym, ziemistym odcieniu prezentowało się to wyjątkowo depresyjnie. Zresztą słowo depresja momentami bardzo pasowało do dziewczyny. Była zamknięta w sobie, bardzo emocjonalnie reagowała na wszelkie uwagi i krytykę. Zawsze balansowała na granicy płaczu, gotowości do wykrzyczenia wszystkich pretensji i całkowitemu zobojętnieniu. Jeśli nie miała ochoty, mogła nie wyjść z łóżka przez cały dzień, a czasem dłużej lub po prostu siedzieć na parapecie i patrzeć przez okno, szczególnie jeśli akurat padał deszcz. Wtedy nikt nie mógł do niej dotrzeć.
Zima sama w sobie była wyjątkowo kontrastowa, nie potrzebowała porównywania z siostrami, przynajmniej w kwestii wyglądu. Czarne włosy, wręcz z granatowym połyskiem, ciemnobrązowe oczy, a do tego alabastrowa, prawie biała karnacja składały się na jej wyjątkową urodę. Przyciągała wzrok, a z drugiej strony swoim potrafiła, przysłowiowo, zabić. Było w niej coś takiego, jakaś wyniosłość, która sprawiała, że wszyscy przebywający w pobliżu czuli się wyjątkowo mali i nieistotni. Izolowała się, ale tylko i wyłącznie z własnej woli. Po prostu nie wszystkich traktowała jako godnych uwagi. Bywała wredna i bezwzględna, nie przejmowała się tym, czy kogoś urazi.
Wszystkie cztery mieszkały w jednym pokoju, co działało na niekorzyść ich wspólnych relacji. Można kogoś lubić, kochać, ale jeśli za długo jest się skazanym na jego obecność to nawet najdrobniejsze nawyki zaczynają przeszkadzać. Kiedy tylko dziewczyny wychodziły poza budynek szkoły, każda szła w swoją stronę. Nie miały wspólnych znajomych, zainteresowań również nie dzieliły. Dopełniały się, ale nie tak łatwo zauważyć, że różnice mogą równie łatwo łączyć co dzielić.

***

Uważaj! – krzyknęła Lato, kiedy piłka plażowa, którą odbijała ze znajomymi syrenami, poleciała w kierunku Zimy.
Niestety, było już za późno. Niewinna zabawka trafiła w kapelusz, którym siostra chroniła się przed słońcem. Wściekła dziewczyna złapała piłkę i ścisnęła ją na tyle mocno, aby ta pękła z głośnym hukiem.
Co ty zrobiłaś?! – Lato wybiegła z płytkiej wody. Obejrzała sflaczały przedmiot, ale zdawał się już nie do uratowania. – Wielka tragedia się stała, kilka promieni słonecznych dotknęło nieskazitelnej cery Zimy! Przecież przed chwilą skończyłaś smarować się kremem z filtrem, a robiłaś to przez pół godziny!
Miałabym spalić się tak jak ty? Jesteś równie czerwona co twoje włosy – prychnęła. – Nawet piegi stały się praktycznie niewidoczne.
Skrytykowana dziewczyna zacisnęła pięści. Już miała rzucić jakimś równie wrednym tekstem, jeszcze nie wiedziała tylko jakim, ale powstrzymała się. Wzięła głęboki oddech, drugi, trzeci... Przypomniała sobie, że miała być miła. Dla wszystkich. Bez wyjątku, nawet takiego najbardziej kuszącego.
Dobrze wiesz – odpowiedziała w końcu – jak szybko moja skóra reaguje na słońce, ale nie będę przecież tyko dlatego rezygnować z zabawy na plaży. Jesteśmy tu wszystkie, miało być wyjątkowo!
Odbijanie gumowej kuli nadmuchanej przez zapluty ustnik nazywasz zabawą? Wybacz, ale chyba mamy inne standardy. Ja wypisuję się z tego zbiegowiska. – Zima zaczęła otrzepywać swoje rzeczy z piasku.
Nie możesz! – pisnęła Lato. – Przecież nasz wspólny dzień nie będzie wtedy wspólny.
Jaki wspólny dzień? Jedna plecie sobie nowy wianek, druga czyta najgrubszą możliwą powieść tylko po to, żeby nikt się do niej nie odezwał, ty spędzasz czas ze swoimi rybkami, a ja... W sumie nie wiem, co tu robię.
Syreny słyszały całą rozmowę. Nienawidziły, kiedy ktoś stawiał je na równi z morskimi zwierzętami. Chciały się zemścić. Kiedy po chwili jedna z sióstr, ta, która je zdenerwowała, odchodziła brzegiem morza, bez zastanowienia zrobiły użytek ze swoich wyśmianych ogonów. Chlapnęły wodą w kierunku dziewczyny. Niestety, nie tej, co chciały. Zima pozostała sucha, za to na Jesieni nie znalazłoby się suchej nitki. Zapewne nawet by się tym nie przejęła, z własnej woli często wychodziła na deszcz, a dzień był dość upalny, gdyby nie książka, która przez to wydarzenie ucierpiała najbardziej. Nie minęła nawet minuta, a już biegła w kierunku szkoły, cała zapłakana.
Widzisz, co zrobiłaś?! – Wiosna zerwała się z miejsca. Podbiegła do czarnowłosej siostry i popchnęła ją.
Przecież to nie jest moja wina. To one! – Wskazała palcem płyciznę, gdzie jeszcze chwilę wcześniej znajdowały się syreny. Już ich tam nie było. Udało jej się tylko dostrzec znikające pod wodą ogony, ich właścicielki postanowiły przeczekać zamieszanie w głębinach.
Sprowokowałaś je do tego! – Do kłótni dołączyła Lato, nadymając policzki.
Ale to ty pierwsza rzuciłaś we mnie piłką!
Dosyć! – krzyknęła blondynka. – Ty idziesz tu, a ty tu. – Odwróciła siostry w przeciwne strony i odprowadziła kilka kroków. – Inaczej się pozabijamy.
Z wielką chęcią stąd odejdę, bo, jakbyście nie zauważyły, chciałam to zrobić już wcześniej – fuknęła, po czym faktycznie skierowała się w stronę obszaru wiecznie pokrytego śniegiem.
Dobrze, ja idę zobaczyć, co z jesienią.
Wiosno... – zawołała jeszcze siostrę Lato. – Spróbujesz naprawić tę piłkę? Dostałam ją od Ziemi na urodziny.
Spróbuję – odparła, oglądając dziurę w zabawce. – Tylko nic nie obiecuję – zastrzegła od razu.

***

Jesień, przecież tak nie można... – Dopadła do siostry płaczącej w oknie. Siedziała ona na parapecie i obracała w dłoniach przemoczoną książkę, nie wiedząc, co z nią zrobić. – To niepoważne, żeby tak histeryzować z powodu...
Nie waż się mówić, że to tylko książka! – Brunetka w jednej chwili z rozpaczy przeszła w złość. Zmarszczyła brwi oraz wbiła nieustępliwy wzrok w Wiosnę, chociaż nadal pociągała nosem. Położyła lekturę przed sobą, otwartą w połowie. Delikatnie gładziła strony, lecz i tak się marszczyły.
To nic nie da. Trzeba włożyć między każdą kartkę papier toaletowy, a później zamknąć tom i przyłożyć jakąś ciężką encyklopedią. – Blondynka zdawała się analizować wszelkie możliwości uratowania powieści. – Inaczej wszystko tylko bardziej się pomarszczy... – Zaraz wracam!
Gdzie ty idziesz? – Tym razem zdenerwowanie odeszło w zapomnienie. W oczach brunetki z powrotem pojawiły się łzy. Nie chciała zostawać sama.
Chcesz jeszcze przeczytać tę książkę czy nie? Przecież mówię, że zaraz wrócę. – Uśmiechnęła się uspokajająco, po czym wybiegła z pokoju.
Łazienka znajdowała się na końcu korytarza. Każdego ranka na odcinku tych kilku metrów odbywał się prawdziwy wyścig, a nagrodą dla zwycięzcy było pierwsze miejsce w kolejce do świątyni dumania. Walka zawsze przedstawiała się bardzo zacięcie, chociaż brały w niej udział wyłącznie cztery siostry, co w sumie tylko bardziej utrudniało sprawę.
Wracając do pokoju, Wiosna musiała przejść obok gabinetu swoich opiekunek. Gdy mijała go w jedną stronę, nie zauważyła w środku nikogo. O tej porze nauczycielki powinny prowadzić lekcje dla wróżek w innym budynku. Kiedy w drodze powrotnej dziewczyna zbliżyła się do uchylonych drzwi, usłyszała znajome głosy. Zapewne nie poświęciłaby temu zbytniej uwagi, gdyby do jej uszu mimowolnie nie dotarło imię jednej z jej sióstr. Natychmiast cofnęła się o krok, aby mentorki nie zauważyły jej w świetle wyjścia do holu.
Nie musiałaby podsłuchiwać, jeśli inni nie traktowaliby jej jak dziecko. Miała szesnaście lat, a podczas rozmów z dorosłymi, kiedy chciała coś wtrącić, ignorowano ją, praktycznie za każdym razem. O wielu rzeczach dowiedziała się tylko dzięki temu, że sama zadbała o swoją wiedzę. Nie dawali jej wyboru.
Zbliżyła się do drzwi, tym razem powoli, i dyskretnie zajrzała do pomieszczenia. O solidne biurko opierała się Ziemia. Zielona marynarka i błękitna suknia nadawały jej dodatkowej powagi. Całą swoją uwagę skupiała na Słońcu, przedstawiając jej zawzięcie swój punkt widzenia. Druga kobieta zdawała się nie przejmować aż tak omawianym problemem. Wyglądała przez okno, a jej długa, złota suknia mieniła się hipnotyzującym blaskiem w świetle wpadającym z zewnątrz.
One nie są gotowe, nie umieją ze sobą współpracować... To rozkapryszone nastolatki. Nie zrozumieją istoty powierzonej im roli. – Ziemia kontynuowała swój wywód.
Zrozumieją. Będą musiały.
Co masz na myśli? – Z jakiegoś powodu kobieta w dwukolorowej garsonce oderwała wzrok od rozmówczyni i powiodła nim po gabinecie. Na ten ruch Wiosna z bijącym sercem oparła się plecami o ścianę po stronie korytarza.
Chaos już wie, co robić, jeśli im się nie uda. Umowa jest prosta.
Ukryta dziewczyna zebrała się na odwagę i szybko przebiegła obok drzwi, uciekając do swojego pokoju. Próbowała przeanalizować to, co usłyszała, ale ciągle nie mogła uwierzyć. Ich opiekunki zawarły umowę z Chaosem? A jeśli ona i jej siostry nie nauczą się ze sobą współpracować to co? On przejmie władzę nad naturą? Przecież każdy o zdrowych zmysłach zdawał sobie sprawę, że to zapowiadało jedną wielką katastrofę.
Przeznaczenie sióstr było im znane od jakiegoś czasu, nie wiedziały tylko, kiedy wejdzie w życie. Miały zyskać swoją moc, jak już będą gotowe, cokolwiek miało to znaczyć. Nigdy nie otrzymały dokładniejszych informacji, same również nie dopytywały. W związku z tym dni mijały im na codziennych, często niezbyt produktywnych zajęciach. Objęcie ról Pór Roku wiązało się z mnóstwem dodatkowych obowiązków, dlatego nie śpieszno im było do zakończenia nauki, która miała przygotować je do przyszłych stanowisk.
Ziemia i Słońce były dla sióstr najważniejszymi osobami, zawsze mogły liczyć na wsparcie z ich strony. Teraz wszystko wskazywało na to, że opiekunki zdradziły swoje podopieczne. Wiosna nie umiała wytłumaczyć w żaden inny sposób podsłuchanej rozmowy.
Wyrwała się z rozmyślań, kiedy sprawa z książką była już załatwiona – przedmiot leżał na szafce, przyłożony słownikiem elfów, a spomiędzy jego kartek wystawał papier toaletowy. Najwidoczniej wszystkie czynności wykonywała automatycznie i bez żadnego słowa, co chyba odpowiadało siedzącej naprzeciwko Jesieni.
Powiedz mi, jak określiłabyś naszą czwórkę? – zapytała blondynka. – Jednym słowem.
Chaos – odparła druga z sióstr, zapatrzona w coś za oknem.
To naprawdę trafiłaś w sedno...
Nie, to nie było do ciebie – poprawiła się Jesień. – Spójrz. – Wskazała Wiośnie postać kryjącą się między drzewami pobliskiego lasu. Białe włosy chłopaka odcinały się na tle bujnej zieleni. Nie trudno było go zauważyć.
Ach, ten Chaos. Nawet dobrze się składa. – Blondynka zeskoczyła z parapetu i, pokonując labirynt korytarzy, dotarła do wyjścia z budynku. Ściana lasu zaczynała się kilka metrów dalej, a chłopak nadal stał w tym samym miejscu.
Piękna słoneczna, wręcz upalna pogoda, która uraczyła Lato lekkimi poparzeniami słonecznymi jeszcze kilkadziesiąt minut wcześniej, stawała się coraz bardziej niesprzyjająca, im bliżej białowłosego chłopaka podchodziła zdenerwowana Wiosna. Wytoczył najcięższe działa. Dziewczyna dziwiła się, że wiatr, który o mało jej nie przewrócił, nie zamienił się jeszcze w tornado. Pochyliła się do przodu, próbując przezwyciężyć siłę żywiołu. Bardzo powoli posuwała się do przodu, nie wiedziała jakim cudem, ponieważ na zdrowy rozsądek i według praw fizyki powinna się raczej cofać.
Chłopak, prawdopodobnie specjalnie albo w wyniku ewidentnej bezcelowości swoich działań, uspokoił wichurę po dłuższej chwili. W wyniku tego, próbująca się do niego dostać uczennica, upadła na twarz. Westchnęła tylko i podniosła się.
Co ty tu robisz? – zapytała, otrzepując sukienkę.
Stoję. To ty czegoś ode mnie chcesz.
Gdybyś nie miał żadnego celu w przebywaniu tu, nie próbowałbyś się mnie pozbyć.
Wybacz, niektóre zjawiska pogodowe są trudne do opanowania. – Jakby na potwierdzenie jego słów, kolejny, chociaż dużo słabszy podmuch powietrza uderzył w dziewczynę, aż ta lekko się zachwiała.
Przestań już z tymi gierkami. Przejmiesz naszą rolę na stałe, jeśli się nie pogodzimy. Tak, coś na ten temat usłyszałam. Nie pozwolimy ci na to.
Chaos podniósł jedną brew w zdziwieniu. Stojąca przed nim blondynka twierdziła, iż wie wszystko. Nie wiedział, czy to pomysł opiekunek sióstr, czy informacja, a raczej jej część, wypłynęła w całkiem inny sposób, ale nie on powinien wszystko odkręcać. Postanowił zaimprowizować i zobaczyć, jak sytuacja się potoczy.
Mówisz w imieniu was czterech, tylko jakoś ich tu nie widzę. – Rozłożył ręce, rozglądając się po pustym lesie. – Niezbyt dobrze świadczy to o poziomie waszej jedności. Zróbmy tak, dziewczynko... – Zawiesił głos, ale nie doczekał się gwałtownego protestu. Może i Wiośnie nie spodobał się sposób, w jaki ją potraktował, lecz wiedziała, że ma rację. Wyglądał na chłopaka niewiele starszego od niej, a tak naprawdę istniał, odkąd powstał świat, kto wie czy nie wcześniej. – Na tę chwilę nie mamy już sobie nic do powiedzenia, chyba że sądzisz inaczej? – Nie padła żadna odpowiedź. – Cudownie, że tak szybko doszliśmy do porozumienia. Teraz wybacz, śpieszę się na spotkanie.
Blondynka stała z otwartymi ustami, kiedy Chaos rozpłynął się w powietrzu. Przez chwilę mogła jeszcze zauważyć jego mglisty zarys, ale kiedy i on zniknął, po obecności chłopaka nie został żaden namacalny ślad.
Dlaczego on musi mieć rację? – Westchnęła. – To prawda, jestem tu sama! Jak mam przekonać siostry, że dzieje się coś dziwnego, co może wpłynąć na nasze życie? Przecież każda z nich będzie chciała zrobić mi na złość, a także sobie nawzajem. Co zrobi jedna, tego nie zrobi druga, a trzecia jeszcze przeszkodzi pierwszej, żeby ta czwarta, w tym wypadku ja, musiała się denerwować.
Zapomniała o Jesieni, zapewne nadal obserwującej ją z okna. W ogóle przestała myśleć o czymkolwiek. Jej nogi same wybrały ścieżkę, którą pokonywała już niezliczoną ilość razy i najwidoczniej mogła to robić bez udziału świadomości. Podciągnęła tylko kołnierzyk cienkiego sweterka bliżej szyi, ponieważ zaczął wiać zimny, przenikliwy wiatr – ostatnie świadectwo o obecności Chaosa.
Ocknęła się dopiero na polanie. Siedziała na ziemi wśród polnych kwiatów i gładziła palcami drobne płatki. Nigdy nie zrywała roślin. Wolała obserwować, jak rosną, rozwijają swoje pąki, niż stopniowo więdną niezależnie od ilości dostarczonej wody.
Kiedy na jej dłoni usiadł wielobarwny motyl, podniosła rękę, aby lepiej przyjrzeć się owadowi, spojrzeć w jego niezwykłe oczy. Wiedziała, czyją obecność zwiastowały motyle.
Dawno cię nie widziałam, Mariposo. – Obróciła się. Za nią stała elfka otoczona liczną grupą kolorowych owadów. Niektóre siadały na kwiatach wplecionych w jej włosy.
Wszystko przez to, że dawno tu nie przychodziłaś. – Usiadła obok Wiosny, a latający towarzysze otoczyli je obie. Ten widok miał w sobie coś magicznego.
Chyba podświadomie szukałam tu odpowiedzi. Powiedz mi – spojrzała w oczy znajomej – czy my, ja i moje siostry, naprawdę nie będziemy umiały się nigdy pogodzić? Stanąć wspólnie po jednej stronie, przeciwko wspólnemu zagrożeniu?
Już to, że zadajesz sobie takie pytania, świadczy o chęci zmian.
Co z tego, skoro ja jedna nie zmienię nas wszystkich! Bez tego poniesiemy porażkę, której skutki odczują wszyscy. – Objęła się ramionami. Miała wrażenie że temperatura cały czas spada.
Poproś opiekunki o pomoc. Są dla was jak najbliższa rodzina. Twoje siostry posłuchają ich.
Nie. Słońce i Ziemia nie mogą wiedzieć o tym, że... że usłyszałam pewną rozmowę. – W pierwszym odruchu chciała ukryć swoje zachowanie, ale ufała elfce, przyjaźniły się od dawna. Traktowała Mariposę jak starszą siostrę, której można się poradzić w każdej sprawie i wykorzysta ona swoje doświadczenia, aby coś doradzić.
O czym była ta rozmowa zapewne mi nie powiesz?
Nie, tym razem nie będę cię w to mieszać. Chyba jednak możesz podpowiedzieć mi, co mam zrobić z dziewczynami? Tak jakby to była zwykła sytuacja, wynik jednej z naszych kłótni.
Dobrze, a więc znowu się pokłóciłyście? – Westchnęła, akceptując zaproponowaną jej rolę. – Przecież muszę coś z tym zrobić, zdarza się to wam za często. – Zamyśliła się na chwilę. – Możesz wykorzystać różniące was cechy na swoją korzyść, tylko do każdej siostry trzeba podejść indywidualnie. To, co nakłoni do działania jedną, może zniechęcić drugą. Porozmawiaj z każdą osobno, tak żeby reszta o tym nie wiedziała...
I wtedy, nawet jeśli prawda wyjdzie na jaw, będą już rozumieć powagę sytuacji. Dzięki! – Zerwała się z miejsca, płosząc chmarę motyli. – Wezmę się za to od razu. Chociaż mogłabyś mi pomóc z jeszcze jedną rzeczą. Wiesz może, z czego mogę zrobić klej, aby naprawić piłkę Lata?
Tak, oczywiście, że wiem – odparła z ociąganiem, przyglądając się chabrowi, który wcześniej bezwiednie gładziła Wiosna. Teraz zdawał się bardziej rozwinięty i większy.

***

Do domu wracała już dużo wolniej, jakby chciała odsuwać w nieskończoność moment, kiedy będzie musiała wziąć wszystko w swoje ręce. Ilość niewiadomych ją przerażała. Na dobrą sprawę nie wiedziała nic konkretnego. Wszystko opierała na strzępku usłyszanej rozmowy i związanych z tym złych przeczuciach. Nie mogła jednak o tym zapomnieć i udawać, że nic się nie dzieje. W najgorszym przypadku wyjdzie na przewrażliwioną histeryczkę. Równie dobrze może mieć rację i okłamywano je od lat. Nie wiedziała już, który scenariusz będzie gorszy.
Nie miała już czasu na wahania. Stanęła przed drzwiami do szkoły i zdecydowanym ruchem otworzyła ich ogromne skrzydło. Tuż za progiem przywitały ją dwa młode fauny grające w berka, o mało się z nią nie zderzając. Nie zwróciła na nie większej uwagi. Skierowała się prosto do pokoju dzielonego z siostrami.
Zastała Jesień na parapecie, tym samym, gdzie ją wcześniej zostawiła. Była zajęła wyjmowaniem papieru toaletowego spomiędzy kartek powieści i sprawdzaniem wielkości szkód wyrządzonych książce przez słoną wodę. Nawet nie podniosła głowy, ale odezwała się do Wiosny, gdy tylko ta zamknęła za sobą drzwi.
Długo cię nie było.
Przepraszam, że wybiegłam bez żadnego wytłumaczenia. Za to ty wyglądasz, jakbyś nie ruszyła się z miejsca.
Bo to prawda. – Spojrzała przez okno. Silny wiatr poruszał koronami drzew, a deszcz rozbijał się o szyby. Musiał zacząć padać zaraz po tym, jak blondynka weszła do szkoły, ponieważ była sucha.
Tak właściwie to spodziewałam się tego. Pomożesz mi z piłką plażową? – Usiadła obok Jesieni, w jednej ręce trzymając sflaczałą zabawkę, a w drugiej zawiniątek z liści, w którym Mariposa schowała naturalny klej. Kiedy obie były pochłonięte naprawianiem zabawki, postanowiła natychmiast przystąpić do planu. – Pamiętasz, o co wcześniej cię pytałam?
O naszą zgodę, a raczej jej brak – poprawiła się.
To nie było bez powodu. Dowiedziałam się o czymś, co dotyczy całej naszej czwórki.
Coś groźnego? – Otworzyła szeroko oczy, ukazując zaawansowanie ogarniającego ją strachu.
Nie! – Nie mogła przerazić Jesieni na samym początku. Wolała zachować część podejrzeń dla siebie i stworzyć łagodniejszą wersję wydarzeń. – Po prostu, jeśli nic z tym nie zrobimy, nasza przyszłość nie będzie taka, jak ją sobie wyobrażałyśmy.
Przestań dawkować informacje i mów!
Wiosna spojrzała na siostrę z lekkim zaskoczeniem. Zawsze była ona wycofana, rzadko kiedy zdradzała własne zdanie na jakiś temat. Tym razem również była nieco zdenerwowana, ale ewidentnie chciała działać.
Jeszcze trochę i nasz wieczny konflikt wykorzysta Chaos. Planuje trwale przejąć kontrolę nad pogodą i naturą. – Rzuciła okiem na okno. Do szyby zaczęły przyklejać się pierwsze płatki śniegu. – Właśnie o tym mówię. – Wskazała palcem dziwne zjawisko. – Jeszcze kilka godzin temu można było się opalać.
Tak nie może być na zawsze... Co możemy zrobić?
Sądzę, że kiedy staniemy we cztery przed Chaosem i nie pozwolimy mu dalej rujnować świata i życia wszystkich stworzeń, w tym ludzi, będzie musiał odpuścić.
A co jeśli nie? Jego rolą jest niszczenie ładu i porządku. Gdyby zajął nasze miejsce, mógłby robić to praktycznie bezkarnie, na olbrzymią skalę.
Spróbujemy zrobić coś w tej sprawie, oczekują tego od nas. Nie możemy poddać się na starcie, zakładając, że i tak nic nam się nie uda. – Starała się mówić jak najbardziej emocjonalnie, co zawsze trafiało do Jesieni. Musiała się naprawdę przejąć, żeby przystać na plan konfrontacji.
Staniemy przed nim wszystkie? Ramię w ramię?
Tak, oczywiście. – Co z tego, że jeszcze nawet nie rozmawiała z resztą. Wtedy liczyło się to, aby zapewnić jedną siostrę o jej bezpieczeństwie. Inaczej przedsięwzięcie skończyłoby się, zanim na dobre by się zaczęło.
Porozmawiajmy z opiekunkami! Pomogą nam we wszystkim. – Już podnosiła się z parapetu, kiedy Wiosna złapała ją za ramiona i posadziła na miejscu.
Ciszej! – syknęła. – Ziemia i Słońce nie mogą się dowiedzieć, że my wiemy.
Nie rozumiem. – Jesień utkwiła w siostrze zagubione spojrzenie.
To z ich rozmowy dowiedziałam się o wszystkim. Początkowo nie chciałam ich podsłuchiwać, ale usłyszałam nasze imiona i... Teraz po prostu wolałabym minąć ich gabinet. Wszystko byłoby prostsze.
W takim razie wiedzą o wszystkim i nic z tym nie robią? Dlaczego?
Nie tylko nic nie robią. Wygląda na to, że mu pomagają. Zawarły z nim jakąś umowę. Możemy nie spełniać ich oczekiwań, lecz taka decyzja odbije się na całym świecie, nie tylko naszym. – Mówiła spokojnym głosem, chociaż miałaby ochotę wykrzyczeć wszystkie tłumione żale i zarzuty. Byłoby to jednak nierozsądne. Ktoś na pewno by ją usłyszał. Nagle uświadomiła sobie coś. – Nie możemy rozmawiać o tym tutaj. Jak przyjdą dziewczyny, zachowujemy się normalnie, jasne? Znajdę sposób, żeby bez podejrzeń zebrać nas w jednym miejscu poza szkołą.
"A przed zebraniem pasowałoby jeszcze przekonać pozostałe dwie" – dodała w myślach.
Zdążyła w ostatnim momencie. Do pokoju wpadła właśnie zmarznięta Lato, wytrzepując śnieg z włosów i rozcierając dłonie. Wiosna szybko schowała piłkę za plecy. Miała ona być pretekstem do późniejszej rozmowy w cztery oczy z właścicielką przedmiotu.
Gdzie Zima? – zapytała blondynka, nie słysząc kroków następnej osoby zbliżającej się do drzwi.
Wzięła tylko cieplejsze ubrania z szafy i wróciła na tę zimnicę. – Lato ponownie przeszły dreszcze na myśl o paskudnej pogodzie. – W dolinie śnieg się nie utrzymuje, ale w górach już tak.
Miała się z kimś spotkać?
Nie. – Energicznie potrząsnęła głową, aż jej rude warkocze odbiły się od policzków. – Chciała kontemplować różnorodność wzorów śnieżynek w samotności.
Wiosna natychmiast zauważyła swoją okazję.
Przecież zaraz się ściemni! – Udała zmartwioną. – Idę.
Gdzie? – spytała zaskoczona Jasień.
Do Zimy. Zadbam, żeby się nie przeziębiła i zaraz wróciła.
Ona i przeziębienie? – Lato parsknęła śmiechem. – Przecież ona przyjaźni się z yeti!
Blondynka nie zwracała uwagi na słowa siostry. Po prostu wybiegła z pokoju i, zahaczając o pralnię, skąd zabrała swój najgrubszy płaszcz, opuściła budynek. Wybrała ścieżkę prowadzącą w góry i przyspieszyła kroku.

***

I ty chcesz, żebym ci uwierzyła? – zapytała brunetka, po wysłuchaniu wszystkiego, co miała do powiedzenia Wiosna. Nie przerwała nawet łapania w dłonie padającego śniegu. O dziwo płatki nie rozpuszczały się po dotknięciu jej gołej skóry.
Tak, chcę.
Podaj mi jeden powód. Byle dobry.
Może dlatego, że jestem twoją siostrą? – Czuła, jak jej policzki czerwienieją ze zdenerwowania. Nie było jej nawet zimno, chociaż zachodzące słońce potęgowało chłód. – Nieważne! Zapomnij o wszystkim. – Podniosła ręce w geście poddania. – Lato miała rację, straciłam tylko czas i zdrowie przychodząc tu. Od razu było wiadomo, że masz nas gdzieś. Przynajmniej we trzy zrobimy wszystko, co możliwe. – odwróciła i zaczęła powoli odchodzić z wysoko uniesioną głową.
Zaczekaj! – krzyknęła po chwili Zima.
Wiosna zatrzymała się w pół kroku i uśmiechnęła pod nosem. Wjazd na ambicję zawsze działa. Zanim obróciła się z powrotem do siostry, przybrała kamienną twarz wyrażającą kompletną ignorancję. Uniosła jedną brew i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, ponaglając brunetkę.
Lato stwierdziła, że ja nic w tej sprawie nie zrobię?
Tak. Kiedy usłyszała całą historię, jej pierwszymi słowami było: musimy poświęcić temu dwa razy więcej zaangażowania, gdyż na pewno staniemy przed Chaosem we trzy. Jeśli przez ciebie stracimy szansę na otrzymanie mocy Pór Roku, każdy zapamięta cię jako tę złą, egoistyczną, wyrachowaną...
Wystarczy – przerwała jej Zima. – Zrozumiałam. Nie chciałam was zostawić z tym zadaniem. Po prostu nie mogłam wejść w coś, co nie było potwierdzone. Przecież wszystko opiera się wyłącznie na tym, co ty usłyszałaś, co ty – zaakcentowała, wskazując ją palcem – widziałaś. Czy to nie dziwne?
Nie pogrążaj się. Reszta nie miała takich problemów. Proste pytanie. Będziesz z nami czy nie?
Będę – odparła po chwili ciszy.
Rozumiesz wszystko? W murach szkoły nie wspominamy o tym ani słowa. Teraz już wracajmy, jeszcze ktoś zauważy naszą nieobecność. Zresztą, śnieg przestał padać.
Brunetka spojrzała w niebo, po czym warknęła coś pod nosem.

***

Moja piłka! – Lato aż pisnęła z radości, kiedy następnego dnia Wiosna przekazała jej naprawioną zabawkę.
Tylko jest pewien problem. Nie możesz grać nią w wodzie, bo za każdym razem trzeba by było kleić ją od nowa.
Jasne, jasne. Na plażę będę zabierała inną. Chciałaś ze mną jeszcze o czymś porozmawiać?
Skąd wiesz?
Nie ciągnęłabyś mnie tak daleko od szkoły, żeby przekazać mi piłkę.
No tak, masz rację. – Odetchnęła z ulgą. Przez chwilę bała się, że Jesień wszystko jej powiedziała poprzedniego wieczoru, kiedy zostały same w pokoju. – Nie chciałabyś utrzeć nosa Chaosowi?
Mów dalej... – Tyle razy zepsuł jej humor i spotkanie ze znajomymi, że na samą myśl o lekkiej zemście uśmiechnęła się szeroko. Wraz z kolejnymi informacjami usłyszanymi od Wiosny robiło się jednak coraz poważniej.
Tak to wygląda. Mam nadzieję, że rozumiesz, jak ważne jest to, abyśmy osiągnęły cel wspólnie. Oczywiście postąpienie właściwie, dla dobra wszystkich, nie wyklucza odrobiny zabawy. No hej, nie ma się co zastanawiać! – Szturchnęła ją przyjacielsko w bok. – Wyobraź sobie minę Chaosa, kiedy wyprzedzimy jego ruch i zniweczymy niecne plany.
Wyobraziłam sobie! – Obie zaczęły śmiać się w głos.
Czyli mogę to uznać za całkowitą zgodę?
Możesz. Dziewczyny już wiedzą?
Tak. Ciebie zostawiłam na koniec, bo wiedziałam, że to będzie tylko formalność.
Chyba aż za bardzo wczuły się w sytuację. Spójrz, już czekają.
Faktycznie, Jesień i Zima wyszły im na przeciw. Na horyzoncie majaczył już budynek szkoły. Siostry szły energicznym krokiem i wyglądały na zdenerwowane. Wiosna natychmiast to zauważyła i przebiegła dzielący je odcinek, aby szybciej dowiedzieć się powodu ich niecodziennego, wspólnego spaceru.
Słońce i Ziemia najprawdopodobniej słyszały, że rozmawiamy o Chaosie. – Brunetka nawet nie czekała na pytanie.
Jak to? Gdzie? Kiedy? Co słyszały?
Przed chwilą. Przyszły, żeby zabrać nas na zajęcia.
Dlaczego rozmawiałyście o nim na terenie szkoły? Przecież mówiłam, żeby tego nie robić! Wiedziałam, że prędzej czy później tak to się skończy, a teraz skończyło się nawet szybciej, niż zakładałam w najgorszych scenariuszach.
Wiesz co, może i żałowałabym wpadki, gdybym nie dowiedziała się wtedy, że mnie oszukałaś! Ją zresztą też. – Skinęła na Jesień, ale nawet na nią nie spojrzała. – Lato nic takiego o mnie nie mówiła. Mało tego, ona jeszcze wtedy o niczym nie wiedziała.
O czym nie wiedziałam? Czego nie mówiłam? – Zapytała Lato, która dopiero doszła do sióstr. Nie śpieszyła się jak blondynka.
Podobno, kiedy tylko Wiosna opowiedziała ci o sprawie, stwierdziłaś, że na pewno was oleję.
Ja nic takiego nie mówiłam... Dopiero przed chwilą zostałam wtajemniczona.
No widzisz, a według Wiosny jednak tak! Zresztą każda z nas była werbowana jako ostatnia. Przynajmniej tak twierdziła.
To nie ma teraz znaczenia. – Próbowała uspokoić siostry i przekazać im nieco swojego opanowania, ale sytuacja zaczęła wymykać jej się spod kontroli. – Musiałam tak zrobić. Inaczej bym was nie przekonała i dobrze o tym wiecie.
A próbowałaś? – oburzyła się Zima.
Kłótnię przerwał odgłos oklasków, powolnych, szydzących. Wszystkie dziewczyny odwróciły się w kierunku, skąd dobiegał dźwięk. W ich stronę szedł Chaos. Jak zwykle pojawił się nie wiadomo jak i nie wiadomo kiedy.
Brawo, brawo! Takiego widowiska mimo wszystko się nie spodziewałem. No właśnie o tym mówiłem. Nie umiecie współpracować. Nie umiecie dogadać się w najprostszych sprawach i zawsze zrzucacie wszystko na resztę.
Przecież jesteśmy tutaj wszystkie! Stoimy przed tobą, ponieważ żadna z nas nie chce pozwolić na twoje rządy. Właśnie o to chodziło. – Wiosna nie rozumiała, co zrobiła źle.
Walczące ze sobą armie w momencie starcia również są w jednym miejscu, można by powiedzieć, że razem, ale raczej nie współpracują dla wspólnego celu.
Och, przestań już gadać! – Zima machnęła ręką w jego stronę. Razem z tym ruchem powstała chmura lodowych igieł, która skupiła się na jego ustach.
Chaos otworzył tylko szeroko oczy ze zdziwienia, a może z uznania? Siostry były po prostu zdziwione i zdezorientowane.
Jako pierwsza w ślady Zimy poszła Lato. Sama nie wiedziała, co dokładnie robi. Skupiła się na czymś, co ma wewnątrz siebie, a co do tej pory skutecznie ukrywała, nie do końca świadomie. Powietrze wokół nich zrobiło się cieplejsze, chociaż słońce zakrywały gęste chmury. Lód na twarzy Chaosa momentalnie stopniał.
Ktoś tu się czegoś nauczył – powiedział, chociaż trochę niewyraźnie przez zmarznięte wargi. – Szkoda, że współpraca nadal leży...
Wiatr znów zaczął tworzyć mini-tornado zakrywające jego postać. Wiosna wiedziała, że w ten sposób próbuje zniknąć. Nie mogła na to pozwolić, więc zrobiła pierwsze, co przyszło jej do głowy. Przykucnęła i dotknęła ręką ziemi. Kiedy zaczęła powoli ją podnosić, wszelkie rośliny w pobliżu zaczęły rosnąć. Sunęły po podłożu w stronę chłopaka. Wreszcie pierwsze pędy dotarły do jego nóg, zaczęły się wokół nich owijać, tworząc coraz grubsze sploty. Chaos popełnił błąd, nie zwracając na nie uwagi. Uniemożliwiło mu to ucieczkę. Z każdą chwilą był coraz mocniej przywiązany do miejsca, gdzie stał. Po jakimś czasie uścisk łodyg przestał się zwiększać, lecz dziewczyny nie zostawiły mu okazji do ucieczki.
Lato, musisz je przejąć – krzyknęła blondynka. – Ja nie mogę ich wzmocnić. To już twoja rola.
Siostra skinęła głową, zadowolona, że teraz ona może coś zrobić. Pod gestami jej dłoni rośliny zaczęły sięgać coraz wyżej, a ich pędy stały się grubsze. Plątaniny nie dało się w żaden sposób rozerwać.
Zobaczymy, co zrobicie z tym – wymamrotał pod nosem.
Zaczęło się od pojedynczych ziarenek, które zaczęły wpadać w oczy. Niedługo później w siostry uderzyła cała burza piaskowa. Trzymanie oczu otwartych było praktycznie niemożliwe, a organizm protestował przed każdym oddechem, próbując uniknąć uduszenia.
Jesień! – Wiosna ustawiła się tyłem do zamieci. – Musisz zorganizować deszcz! Słyszysz?! – Próbowała przekrzyczeć wszechobecną wichurę. Kiedy jednak poczuła pierwsze krople na skórze, zrozumiała, że się udało.
Mokry piach opadł, jednocześnie brudząc wszystkich. Chaosowi nie udało się na tyle rozproszyć dziewczyn, aby ich moc osłabła.
Teraz ty, Zimo. Wiesz, co robić.
Z przyjemnością. – Uśmiechnęła się, ale nie było to przyjazne. Na jeden jej gest przemoczony Chaos pokrył się lodem.
Siostry spojrzały na siebie z wyrazem radości. Współpracowały. Nie kłóciły się, ponieważ wszystko działo się tak naturalnie... Gdy jedna zrobiła wszystko, co mogła, jej miejsce zajmowała druga, tak jakby to miało się dziać dokładnie w ten jeden ustalony sposób.
Egzamin zaliczony pomyślnie.
Gdyby nigdy nic pomiędzy nimi pojawiły się opiekunki. Słońce uwolniła Chaosa, co ten przyjął z ulgą.
Jaki egzamin?! – krzyknęły we cztery jednocześnie.
Wiosno, usłyszałaś część naszej rozmowy, ale gdybyś zaczekała chwilę dłużej, chociaż nie pochwalam twojego zachowania, dowiedziałabyś się, o co tak naprawdę chodziło – zaczęła Ziemia. – Mogłaś również najzwyczajniej w świecie zapytać, a nie tworzyć wielkie teorie spiskowe.
Mówiłyście o Chaosie i jakiejś umowie z nim. Podobno wiedział, co robić, jeśli nam się nie uda. Zabrzmiało to tak, jakby miał zająć nasze miejsce!
Wszelka harmonia powstaje z chaosu. – Chłopak podszedł bliżej. Nie wyglądał na zdenerwowanego czy żadnego zemsty za uwięzienie i zamrożenie. – Moja rola również była znana od dawna. Miałem nakłonić was do odkrycia swoich mocy, które posiadałyście od dawna. Miałem być pretekstem do waszego zjednoczenia. Mam również być żywą przestrogą, abyście nigdy nie przestały współpracować, ponieważ wtedy wrócę. Zdaje mi się, że wykonałem wszystkie zadania.
Nikt nie może zająć waszych miejsc. Przeznaczenia nie możecie się pozbyć, co najwyżej nieco przesunąć w czasie. Byłyście jednak wyjątkowo krnąbrne, a chciałyśmy, abyście do niektórych rzeczy doszły same. Nic tak nie łączy jak wspólny wróg. – Słońce przez chwilę szukała odpowiednich słów. – Ciężko wam żyć razem, ale nie możecie istnieć oddzielnie. Wasze różnice dopełniają się wzajemnie, tak jak atrybuty.
Jakie atrybuty? – zaciekawiła się Lato.
Twoim jest energiczność i pogoda ducha. Do Jesieni należy melancholia. Zima jest bezwzględna i surowa – wyliczała Ziemia.
A co ze mną? – dopytywała Wiosna.
Do ciebie należy kreatywność. Budzisz przyrodę do życia i tworzysz coś z niczego. Pozostałe Pory Roku tylko to kontynuują i dopełniają – tłumaczyła Słońce.
W takim razie co teraz? – pytała dalej blondynka.
Zaczynamy prawdziwą naukę.

2 komentarze:

  1. Gdzieś przeczytałam, że by móc powiedzieć o dwóch osobach, iż są podobne, wystarczy znaleźć jedną różnicę między nimi. Tak mi się przypomniało podczas lektury.
    Ciekawie ukazane, jak to zaistniały pory roku. Plastycznie pokazałaś różnice między siostrami, zgrabnie opisałaś ich relację oraz to, jak łączą siły, by pokonać to, co może chcieć ich zniszczyć.
    Tak porządnie opisałaś Chaos, że naprawdę myślałam, iż zagraża siostrom.
    Ładny tekst.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie ciekawa ideologia (nie wiem, jak to nazwać... teoria?). Faktycznie może kojarzyć się z tym tekstem.
      Akurat plastyczność shota była w planie od początku. Wszystko miało być nazwane bezpośrednio. Nawet Mariposa to "Motyl", ale to pewnie wiesz :)
      W pierwotnej wersji zakończenie rozmowy Ziemi i Słońca miało być znane praktycznie od razu. Było dopisane, jak Wiosna pobiegła do pokoju. Czytelnik miał się trochę śmiać z naiwności i lekkiej paranoi Wiosny, ale ostatecznie (również po konsultacji zeznajomą xD) stwierdziłam, że taka, ostateczna wersja, nawet lepiej spełni tę rolę :)
      Dziękuję, bo naprawdę miałam mieszane uczucia co do tego shota :)

      Usuń