Nie
czułam się za dobrze w tym mieście. Było duże, przez co mogłam pozostać
anonimowa i pędzić życie szarej myszki, ale poza tym panujący w nim hałas mnie
irytował, inni ludzie zdawali się być potencjalnymi przestępcami chcącymi zabić
mnie w pierwszym ciemnym zaułku, a noce przynosiły takie pokłady samotności, że
już myślałam, iż oszaleję. Ale czy miałam prawo narzekać? W końcu sama sobie
zgotowałam ten los.
Mała klitka, którą wynajmowałam za zbyt duże pieniądze, była
jednym z trzech miejsc w tym mieście, gdzie czułam się na tyle bezpiecznie, by
odpuścić sobie czujność i nie bać się, że ktoś zajdzie mnie od tyłu i poderżnie
mi gardło. Ale czasami i je musiałam opuszczać, by uzupełnić zapasy jedzenia
lub się przewietrzyć.
Po spojrzeniu w czeluść lodówki i upewnieniu się, że nie ma w
niej już nic poza światłem, zmuszona byłam wyjść z mieszkania i udać się na
zakupy. Z moich oszczędności pozostało jeszcze dość dużo, jakieś dwie trzecie
zebrane przez lata kwoty, ale nie zamierzałam nagle szaleć i wydać je na coś
niedorzecznego. Najtańsze artykuły spożywcze powinny pozwolić mu coś z siebie
stworzyć i przeżyć najbliższy tydzień.
Związałam włosy w kucyk, wcisnęłam trochę gotówki do kieszeni dżinsów
i z plecakiem na ramieniu wyszłam z czterech ścian, które najmowałam. Od
najbliższego sklepu dzieliły mnie dwie ulice, więc nie trudziłam się
zamknięciem drzwi na ich oba zamki – przez dwadzieścia minut chyba nikt mnie
nie okradnie.
Na zewnątrz hałas, który od pierwszego dnia mojego pojawienia się
w mieście działał mi na nerwy, uderzył we mnie i prawie zmiótł z chodnika. Tak
bardzo tęskniłam za lasem i ciszą, że prawie z tej tęsknoty rozbolało mnie
serce.
Tęskniłam za czymś jeszcze. Za pewnym spojrzeniem i należącym do
kogoś uśmiechem. Ale nie mogłam już tego mieć. Bez tego było bezpieczniej.
Starałam się porzucić myśli o tym, za czym tęskniłam, ale nie było
to łatwe. Wzięłam głęboki wdech, przystając przed pasami, oczekując na zielone,
i rozejrzałam się wokół.
Wtedy go zobaczyłam, a moje serce zamarło.
Stał na środku drogi, mamrocząc coś pod nosem i wpatrując się tępo
w przestrzeń. Cały jego urok, który mnie do siebie przyciągnął, gdzieś się
zawierusze ładnie. Stał tak i stał, jakby przebywał we własnym świecie.
Samochody hamowały ostro i próbowały go ominąć. A on zaczął iść, obojętny na
wszystko dookoła niego.
Stanęłam jak wryta. Przecież to groziło, jak nic, wypadkiem!
A ja naprawdę nie chciałam, by coś mu się stało.
To dlatego porzuciłam zamiar zrobienia zakupów, zamiast tego –
lawirując wśród wciąż jadących samochodów i nie dopuszczając, by któryś z nich
mnie przejechał – skierowałam się w stronę mężczyzny. Nie widziałam go od
tygodni, a kiedy to nastąpiło, przerażało mnie to, że za chwilę mogę go
ponownie stracić, tym razem na zawsze.
Nie zważając na niebezpieczeństwo, dotarłam do niego i chwyciłam
za rękaw fioletowego fraka.
– Co ty wyprawiasz?! – zapytałam krzykiem. – Chcesz zginąć, Ikari?
Obrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie, w ogóle mnie nie
widząc. Dlatego pociągnęłam go za rękaw jeszcze mocniej.
– Ikari. – Przyglądałam się jego twarzy. Unioslam wolną rękę i
opuszkami palców dotknęłam jego policzka. – Ikari.
Widziałam, jak wraca do siebie i mnie poznaje. Wypuścił
gwałtownie powietrze i wziął kolejny wdech.
– Rosario.
Do oczu napłynęły mi łzy. Tylko ten mężczyzna potrafił wymówić
moje imię z takim uczuciem. Uśmiechnęłam się i objęłam go lekko.
– Chodźmy.
Pozwolił poprowadzić się na chodnik. Ruch drogowy wrócił do normy,
dźwięk klaksonów zamilkł. Pozornie wszystko było znowu takie samo.
Tyle że Ikari był tuż przede mną. Całkowicie żywy, namacalny i
taki, jakim go zapamiętałam.
No, prawie taki sam. Spojrzenie, którym mnie obdarzyła, nie
należało do przyjemnych. Właściwie to patrzył na mnie z wyrzutem i nienawiścią.
Nie to chciałam widzieć w jego oczach.
– Ikari?
Tłum ludzi wciąż przelewał się wokół nas, ale to nie było dla mnie
istotne. Chciałam – potrzebowałam – wiedzieć, co takiego właśnie dyrektor cyrku
sobie myśli.
– Jak mogłaś? – zapytał tak ostro, że aż przeszedł mnie dreszcz. –
Jak mogłaś to zrobić, Rosario? Kim dla ciebie byłem, co? Przyjacielem, na
którym ci zależało i którego lubiłaś? – Wraz ze złością słychać było ból w jego
głosie. – A może tylko atrakcją w twoim życiu lub zabawka, którą mogłaś
porzucić, kiedy się nią znudziłaś? – Ikari powoli stawał się Gniewem, jego oczy
płonęły. – Odpowiedz mi!
Chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że każde jego słowo było dla
mnie niczym nóż wbijany prosto w serce. Nie dałam rady zatrzymać łez; byłam zła
na siebie za to, że widzi mnie płaczącą. To mogło go zdenerwować jeszcze
bardziej.
A ja nie znajdowałam słów, by wytłumaczyć mu to wszystko.
– Perdone – wyszeptałam. – Perdone, Ikari. Perdoname.
Chciałam go przytulić, dlatego przysunęłam się bliżej, ale
mężczyzna domyślił się, co planuje zrobić, i wykonał krok w tył.
– No. – Jego głos był gdzieś daleko, o wiele dalej niż jego właściciel. –
No te quiero más en mi mundo. Es el final. Adiós, Rosario.
Użył mojego pierwszego języka, czego nienawidził robić, gdy
byliśmy sąsiadami. W innych okolicznościach pochwaliłabym go za akcent. W
innych okolicznościach wytłumaczyłabym się mimo wszystko. W innych
okolicznościach zatrzymałabym go zamiast patrzeć, jak odchodzi.
Ale to nie były inne okoliczności. To była rzeczywistość, a w niej
Ikari odwrócił się na pięcie i nie zaszczycając mnie ostatnim spojrzeniem,
odszedł, szybko ginąc mi z oczu.
Nie wierzyłam w to. To było niemożliwe, by tak to wyglądało. A
jednak.
Straciłam grunt pod nogami. Upadłam na kolana, a z mojego gardła
wydobył się szloch. Ikari odszedł, a z nim szansa, by moje życie znowu miało
jakieś kolory.
Madre de Dios, proszę... Niech to będzie zły sen.
Niech to będzie tylko zły sen...
Ooo, rzuciłaś trochę światła na relację Rosie - Ikari z jej punktu widzenia. Lubię czytać teksty z tej serii, jak wiesz :) I fajnie i szkoda, że obyło się bez obrzydliwości tym razem, może lato cię tak nastraja? ;) Akapity i konstrukcja bardzo fajna, dobrze się to czyta. Tekst sprawnie napisany, a nawet bardzo sprawnie.
OdpowiedzUsuńWow, tylko tyle mogę napisać. Czytałam Twój tekst z zapartym tchem. Świetne opisy, ukazanie emocji, plastyczność, wszystko mi grało. Jestem zdecydowanie bardziej niż ciekawa dalszych losów bohaterów i całej historii przed, kim są. Mam szczerą nadzieję, że będzie mi dane się tego wszystkiego dowiedzieć. Pozdrawiam, Ognista.
OdpowiedzUsuńZnów uniwersum, którego nie znam, a bardzo bym poznać chciała. To jest coś. Jestem ciekawa, co dokładnie zaszło między bohaterami, kim są i w ogóle o co chodzi tak naprawdę. Mam nadzieję, że jeszcze się dowiem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Tekst jest bardzo smutny i ten smutek az sie wbił we mnie, moze ze względu na niedawne rozstanie ;) Bardzo dobrze oddajesz emocje. Czytając miałam wrażenie że jestem niemym współuczestnikiem tej sceny. Bardzo podobają mi się imiona bohaterów, to juz chyba wspominałam ;) zabrakło mi jakiegoś mini tłumaczenia tego co po hiszpańsku, bo niestety jest mi obcy. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń