Ta para powstała jakiś czas
temu, dla nich również przydałaby się nazwa, którą mogli obrać sobie za miano
cyklu. Jakieś propozycje?
To było ostatnie popołudnie,
jakie musieli tu spędzić w tym roku kalendarzowym, a i tak – zamiast skupić się tylko na pakowaniu i powrocie do domu – spędzali je na przystrajaniu tych kilku marnych choinek przed głównym
budynkiem administracji. Cholerne bycie w samorządzie jako przedstawiciele
roku. We wrześniu brzmiało to dobrze, teraz tylko pokazywało, jak dobre było
jedynie z nazwy.
– Przewieź ją bardziej na lewo, tutaj jest już za dużo czerwieni – poleciła Rebeca, na co jej kolega zza płotu westchnął ciężko i spojrzał na nią spode łba.
– Naprawdę to takie ważne, jak wizualnie to będzie wyglądać?
– No pewnie. Z pewnością wiele dziewczyn, tak jak ja, dostrzeże, że jest tu za bardzo napaćkane.
Nie rozumiał tego, ale to pewnie dlatego, że jest tylko facetem, a jak wiadomo, dla nich logika kobiet pozostaje największą zagadką świata. W każdym razie posłuchał koleżankę i odwiesił bombkę na nowe miejsce. Z nieba zaczął prószyć śnieg, co wywołało u Juana uśmiech i nastroiło go odpowiednio do śpiewania.
– “Driving home for christmas…”
Rebeca przerwała wieszanie plastikowych figurek aniołków i spojrzała na niego tak, jakby chciała go zabić. Co być może właśnie przechodziło jej przez myśl, w końcu po tylu latach mogłaby zrobić z nim porządek.
– Jeszcze raz zaśpiewasz tę piosenkę – pogroziła mu palcem – a będą to twoje ostatnie święta.
Chłopak zaśmiał się i odwzajemnił spojrzenie, a w jego czekoladowych oczach jaśniały iskierki godne bycia gwiazdami na zimowym niebie.
– O, czyżbyś miała dla mnie jakąś noworoczną przepowiednię?
Lampki, które obecnie chłopak dzierżył w dłoni, wciąż pozostawały zaplątane, pewnie czekał, aż ona ruszy mu z pomocą. Wydłużał tym samym ich czas pracy, ale skoro było to ich ostatnie popołudnie na kampusie przed wyjazdem do domu na ferie, mogła się poświęcić i spędzić na chłodzie nieco więcej czasu. Pewnie i tak nie dotrą do siebie wcześniej niż przed północą, bo pewnie zacznie śnieżyć jeszcze mocniej niż obecnie, jak tylko wjadą na krajówkę, kilka minut dłużej na dworze nie powinno jej tak szybko zabić.
– Tak. Udławisz się bombką.
Wiele ich wisiało na kilku choinkach, gdyby chciała, Rebeca mogła podejść do jednej z nich lub też skorzystać z tej przed nią i wziąć jedną z bombek, by dokonać dzieła, z czego Juan w swoim zwyczajnym roztrzepaniu nie zdawał sobie sprawy. Mruknął tylko pod nosem:
– Hm. Dość trudna do realizacji wróżba.
– Spokojnie – odpowiedziała, uśmiechając się pod nosem. – Zadziała magia świąt.
Juan rozplątał lampki i dopiero po tym wrócił do rozmowy z koleżanką.
– I myślisz, że jak to będzie wyglądać? Bombka niczym ość w gardle? Dość abstrakcyjne.
– Ale nikt nie powiedział, że nie niemożliwe.
Nie znalazł w głowie żadnej odpowiedzi, więc wrócił do ozdabiania i tak im minęło to popołudnie.
Praca szła sprawnie – w końcu przez lata zyskali doświadczenie przy wspólnym ozdabianiu choinek przed swoimi domami w rodzinnej mieścinie – skończyli szybciej, niż to zaplanowali, dzięki czemu prędzej mogli wyruszyć w drogę do domu na święta, o czym Juan z taką radością chciał śpiewać.
Z bagażami pełnymi ubrań do prania w przypadku chłopaka i książek w przypadku dziewczyny udali się na główny parking przy wschodniej bramie kampusu. Pozostało im już tylko czekać na kierowcę i liczyć na to, że po drodze nie nastąpi żaden wybuch, czy to silnika, czy to jakaś awantura wewnątrz maszyny – jako że poza nimi jechała jedna dość temperamentna para, wszystko zdawało się być możliwym do wydarzenia.
Kiedy toyota ich wspólnego kolegi sunęła w stronę nastolatków, Juan spojrzał na dawną sąsiadkę i uśmiechnął się pod nosem. Wiedział, że cokolwiek wydarzy się przez najbliższe dni, będzie dla Rebeci kimś bliskim jak wtedy, gdy chodzili ze sobą do jednej klasy i codziennie skazani byli odgórnie na swoje towarzystwo. Przez ostatnie tygodnie tęsknił za tą przeszłością, teraz mógł zyskać jej namiastkę i bardzo go to cieszyło. Czyniło go to również nieco odważniejszym, to dlatego z jego ust wyrwały się takie, a nie inne słowa, kiedy koleżanka zerknęła na niego i wydęła wargi.
– Będę musiała poświęcić jakieś dwa popołudnia na znalezienie prezentów – oznajmiła i zabrzmiała jak wtedy, kiedy w ósmej klasie wciąż musieli robić sobie klasowego mikołaja. – A zupełnie nie mam pomysłów na prezenty.
– Miguelowi też coś kupisz?
Do tej pory, a minęło już naprawdę wiele lat, co roku – jako że mieszkali tuż obok siebie, a rodziny naprawdę były ze sobą zaprzyjaźnione – spotykali się na godzinę w Boże Narodzenie, by wymienić się drobnymi upominkami. Widać wówczas było, że Rebeca jest porządnie zauroczona starszym z braci, bo podarunki dla niego zawsze były ładniej zapakowane i po prostu bardziej przydatne. Czy wraz z końcem jej uczucia możliwe było przerwanie tej tradycji?
Tym razem utkwiła w nim spojrzenie nieco dłużej, a toyota była coraz bliżej.
– Chyba tak, ale będzie to raczej coś mniejszego. W końcu nie jestem w nim już zakochana.
I właśnie tu odezwała się odwaga, o której wspomniałam.
– To może w te święta zakochasz się we mnie?
Zaskoczył ją. Nie spodziewała się po nim takiego pytania, tym bardziej nie spodziewała się, że zapyta ją całkowicie na poważnie, bez miny z gry, ale z całą powagą, na jaką go stać. Mogła jedynie patrzeć na sąsiada i milczeć, także w drodze do domu. Rozważała, co mogłaby mu odpowiedzieć, ale w głowie miała jedynie mętlik.
Po raz pierwszy jazda do domu na święta niosła ze sobą coś więcej niż tylko oczekiwanie na Gwiazdkę. Towarzyszyła jej również niepewna przyszłość tej dwójki nastolatki, a to, co się wydarzy, pozostawało w rękach tylko jednej osoby. I to już od Rebeci zależało, co będzie z nimi dalej.
– Przewieź ją bardziej na lewo, tutaj jest już za dużo czerwieni – poleciła Rebeca, na co jej kolega zza płotu westchnął ciężko i spojrzał na nią spode łba.
– Naprawdę to takie ważne, jak wizualnie to będzie wyglądać?
– No pewnie. Z pewnością wiele dziewczyn, tak jak ja, dostrzeże, że jest tu za bardzo napaćkane.
Nie rozumiał tego, ale to pewnie dlatego, że jest tylko facetem, a jak wiadomo, dla nich logika kobiet pozostaje największą zagadką świata. W każdym razie posłuchał koleżankę i odwiesił bombkę na nowe miejsce. Z nieba zaczął prószyć śnieg, co wywołało u Juana uśmiech i nastroiło go odpowiednio do śpiewania.
– “Driving home for christmas…”
Rebeca przerwała wieszanie plastikowych figurek aniołków i spojrzała na niego tak, jakby chciała go zabić. Co być może właśnie przechodziło jej przez myśl, w końcu po tylu latach mogłaby zrobić z nim porządek.
– Jeszcze raz zaśpiewasz tę piosenkę – pogroziła mu palcem – a będą to twoje ostatnie święta.
Chłopak zaśmiał się i odwzajemnił spojrzenie, a w jego czekoladowych oczach jaśniały iskierki godne bycia gwiazdami na zimowym niebie.
– O, czyżbyś miała dla mnie jakąś noworoczną przepowiednię?
Lampki, które obecnie chłopak dzierżył w dłoni, wciąż pozostawały zaplątane, pewnie czekał, aż ona ruszy mu z pomocą. Wydłużał tym samym ich czas pracy, ale skoro było to ich ostatnie popołudnie na kampusie przed wyjazdem do domu na ferie, mogła się poświęcić i spędzić na chłodzie nieco więcej czasu. Pewnie i tak nie dotrą do siebie wcześniej niż przed północą, bo pewnie zacznie śnieżyć jeszcze mocniej niż obecnie, jak tylko wjadą na krajówkę, kilka minut dłużej na dworze nie powinno jej tak szybko zabić.
– Tak. Udławisz się bombką.
Wiele ich wisiało na kilku choinkach, gdyby chciała, Rebeca mogła podejść do jednej z nich lub też skorzystać z tej przed nią i wziąć jedną z bombek, by dokonać dzieła, z czego Juan w swoim zwyczajnym roztrzepaniu nie zdawał sobie sprawy. Mruknął tylko pod nosem:
– Hm. Dość trudna do realizacji wróżba.
– Spokojnie – odpowiedziała, uśmiechając się pod nosem. – Zadziała magia świąt.
Juan rozplątał lampki i dopiero po tym wrócił do rozmowy z koleżanką.
– I myślisz, że jak to będzie wyglądać? Bombka niczym ość w gardle? Dość abstrakcyjne.
– Ale nikt nie powiedział, że nie niemożliwe.
Nie znalazł w głowie żadnej odpowiedzi, więc wrócił do ozdabiania i tak im minęło to popołudnie.
Praca szła sprawnie – w końcu przez lata zyskali doświadczenie przy wspólnym ozdabianiu choinek przed swoimi domami w rodzinnej mieścinie – skończyli szybciej, niż to zaplanowali, dzięki czemu prędzej mogli wyruszyć w drogę do domu na święta, o czym Juan z taką radością chciał śpiewać.
Z bagażami pełnymi ubrań do prania w przypadku chłopaka i książek w przypadku dziewczyny udali się na główny parking przy wschodniej bramie kampusu. Pozostało im już tylko czekać na kierowcę i liczyć na to, że po drodze nie nastąpi żaden wybuch, czy to silnika, czy to jakaś awantura wewnątrz maszyny – jako że poza nimi jechała jedna dość temperamentna para, wszystko zdawało się być możliwym do wydarzenia.
Kiedy toyota ich wspólnego kolegi sunęła w stronę nastolatków, Juan spojrzał na dawną sąsiadkę i uśmiechnął się pod nosem. Wiedział, że cokolwiek wydarzy się przez najbliższe dni, będzie dla Rebeci kimś bliskim jak wtedy, gdy chodzili ze sobą do jednej klasy i codziennie skazani byli odgórnie na swoje towarzystwo. Przez ostatnie tygodnie tęsknił za tą przeszłością, teraz mógł zyskać jej namiastkę i bardzo go to cieszyło. Czyniło go to również nieco odważniejszym, to dlatego z jego ust wyrwały się takie, a nie inne słowa, kiedy koleżanka zerknęła na niego i wydęła wargi.
– Będę musiała poświęcić jakieś dwa popołudnia na znalezienie prezentów – oznajmiła i zabrzmiała jak wtedy, kiedy w ósmej klasie wciąż musieli robić sobie klasowego mikołaja. – A zupełnie nie mam pomysłów na prezenty.
– Miguelowi też coś kupisz?
Do tej pory, a minęło już naprawdę wiele lat, co roku – jako że mieszkali tuż obok siebie, a rodziny naprawdę były ze sobą zaprzyjaźnione – spotykali się na godzinę w Boże Narodzenie, by wymienić się drobnymi upominkami. Widać wówczas było, że Rebeca jest porządnie zauroczona starszym z braci, bo podarunki dla niego zawsze były ładniej zapakowane i po prostu bardziej przydatne. Czy wraz z końcem jej uczucia możliwe było przerwanie tej tradycji?
Tym razem utkwiła w nim spojrzenie nieco dłużej, a toyota była coraz bliżej.
– Chyba tak, ale będzie to raczej coś mniejszego. W końcu nie jestem w nim już zakochana.
I właśnie tu odezwała się odwaga, o której wspomniałam.
– To może w te święta zakochasz się we mnie?
Zaskoczył ją. Nie spodziewała się po nim takiego pytania, tym bardziej nie spodziewała się, że zapyta ją całkowicie na poważnie, bez miny z gry, ale z całą powagą, na jaką go stać. Mogła jedynie patrzeć na sąsiada i milczeć, także w drodze do domu. Rozważała, co mogłaby mu odpowiedzieć, ale w głowie miała jedynie mętlik.
Po raz pierwszy jazda do domu na święta niosła ze sobą coś więcej niż tylko oczekiwanie na Gwiazdkę. Towarzyszyła jej również niepewna przyszłość tej dwójki nastolatki, a to, co się wydarzy, pozostawało w rękach tylko jednej osoby. I to już od Rebeci zależało, co będzie z nimi dalej.
Oy! łady świateczy obrazek, podoba mi sie rozwiniety temat, bardzo, bardzo pasuje do tego tekstu, jakby z niego zostal wyjety ;) Troche mi zagwozdkę dałas, zeby rzucic propozycjami dla cyklu, musze pomyslec i cofnac sie do poprzednich tekstow, co na szczescie jest juz latwiejsze ;D takze pomysle nad tym.
OdpowiedzUsuńale romatycznie sie zrobilo na koniec, choc juz w tym ubieraniu chocinki... tylko czy ten miguel to naprawde juz przeszlosc? kurcze. teraz bede oczekiwac niecierpliwie tego, co z tym fantem zrobi rebeca.
Swięta, podarunki i świateczne piosenki , no i kłutnia przy okazji> czyli świeta pełną morda:)
OdpowiedzUsuńFajna z nich para przyjaciół, a może Rebeka się zdecyduje na coś wiecej. Wspólna przeszłość to nie byle co, czesto bywa, że tacy wieloletni kumple stają się kimś wiecej. A i fajnie by było, oby tylko spotkanie z starszym bratem nie przypomniało jej co do niego czuje.
Fajnie się zadziało! Widać, że tekst pisany raczej na szybko, w niektórych miejscach brewka mi pykła. Podoba mi sie bardzo końcówka - "Zakochasz się we mnie?". Jakiś czas nie czytałam Twoich tekstów i mam wrażenie, że w tym jest mniej technicznie, a więcej w nim Ciebie. Otworzyłaś się i podoba mi sie prawdziwość emocji, po które sięgasz w tym tekście. Dzięki za te emocje!
OdpowiedzUsuń